Recenzja

21-02-2015-03:06:53

Danko Jones - "Fire Music"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Zimno za oknem, więc ogień się przyda. Także muzyczny. Danko Jones ma go całkiem sporo do podzielenia się.

Fajny facet z tego Danko Jonesa. Zabawny, błyskotliwie inteligentny, wygadany (polecam podcast artysty) i do tego szefuje dobrej, rockowej kapeli, której za rok stuknie 20 lat. W ojczystej Kanadzie jest doskonale znany. Parę razy był nominowany do prestiżowej nagrody Juno. Kochają też jego i jego zespół w Szwecji, co mnie zupełnie nie dziwi, bo Danko Jones gra uwielbiany po drugiej stronie Bałtyku soczysty, mięsisty hard rock zmieszany z melodyjnym punkiem, z niegłupimi tekstami, niepozbawiony pokręconego humoru, a nawet przedrzeźniania innych. Pod to ostatnie trzeba chyba podciągnąć zawodzenie à la Hetfield choćby w zamykającym "Fire Music" kawałku "She Ain't Coming Home". To także doskonałe koncerty, o czym polscy fani rocka mogli przekonać się podczas Przystanku Woodstock.

Nigdy nie byłem fanem Oasis i braci Gallagherów, ale Noel powiedział kiedyś niegłupią rzecz. Mniej więcej coś takiego, że jeśli ktoś jest naprawdę wyjątkowy, ponadprzeciętny, to prędzej czy później zostanie dostrzeżony i osiągnie sukces. Zapomniał dodać, albo ja nie zdołałem zapamiętać, że wielu jest po prostu rzetelnych, dobrych, solidnych, którzy do topu nigdy nie doskoczą, nie zmienią biegu historii gatunku, ale z powodzeniem mogą przez dekady tworzyć muzykę. Muzykę naprawdę fajną, której przyjemnie jest od czasu do czasu posłuchać. Danko Jones to przykład właśnie takiego wykonawcy. O liderze dowiedziałem się, kiedy jako gość pojawił się na albumie rodaków Annihilator. Od tamtej pory okazjonalnie wpadałem na nagrania i wydawnictwa kapeli. "Fire Music" to płyta, która tu i teraz smakuje świetnie. Piosenki są na dobrym poziomie, ładunek mięsistości riffów i przyjemności melodii odpowiedni, nie brakuje puszczania oka, pokręconego humoru. Brzmienie też jest jak trzeba (Eric Ratz, m.in. Billy Talent, Monster Truck, Cancer Bats). "Do You Wanna Rock" na pewno będzie grana w rockowych rozgłośniach, niejednego rozśmieszy "Getting Into Drugs".

Tak naprawdę nie za bardzo jest się do czego przyczepić. Równy materiał, kompozycje w porządku, czuć pasję i chemię między muzykami, jest odpowiednia dawka ognia. Ale Danko Jones nie ma tego czegoś, co ma na przykład Backyard Babies, których kiedyś supportowali. Magicznego błysku. Są dobrym zespołem, może będą kiedyś jeszcze nieco lepszym, lecz nie sądzę, by pozostawili po sobie coś autentycznie wielkiego. Aczkolwiek, jak zaznaczyłem wyżej, słuchanie ich muzyki daje sporo przyjemności. A tej nigdy nie za wiele.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!