Recenzja

25-02-2015-10:36:30

Alien Ant Farm - "Always and Forever"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Zespół powrócił po blisko 10 latach i... fajnie.

Nie wiem, jak wygląda dziś ocenianie uczniów w szkole, ale za moich czasów swoistą klasyką było: "Bardzo dobrze, bardzo dobrze, siadaj, dostateczny". Jak absurdalnie, by to nie brzmiało, taka właśnie ocena idealnie pasuje do nowej płyty Alien Ant Farm.

"Always and Forever" to zestaw przebojowych, rockowych numerów. Ze zgrabnymi melodiami, chwytliwymi refrenami, pewną dawką ognia i energii. Prawdę mówiąc, Amerykanie w zasadzie nie zauważyli, że w muzyce przez ostatnią dekadę wiele się wydarzyło. Ich muzyka brzmi po prostu kalifornijsko i radiowo. Trochę mocnych, momentami cięższych riffów ("Drity Bomb"), czasem wyrazisty bas, marszowe tempo ("Simpatico"). Generalnie jednak to proste, nieinwazyjne gitarowe granie z elementami elektroniki i akustycznych dźwięków. Innymi słowy, raz bardziej w stylu The Killers ("Homage"), raz bliżej im do Lenny'ego Kravitza ("Sidelines").

Słucha się tego dobrze, a nawet bardzo dobrze. Szczególnie, że panowie są niezłymi muzykami, którym harmonie nie są obce. Mają też niezłe poczucie humoru, i nawet pobieżnie śledząc teksty, trudno się co jakiś czas nie uśmiechnąć pod nosem. Starzy sympatycy Alien Ant Farm z przyjemnością sprawdzą "Always and Forever", ale dość szybko zorientują się, że od czasu, kiedy bawili się na imprezach przy muzyce zespołu, sporo minęło i sporo się zmieniło. Tymczasem nie ma na tej płycie ani wielkich przebojów, ani porażającego brzmienie. Kapela nie wymyśliła niczego nowego i w żaden sposób nie zadbała o to, by zwrócić uwagę słuchacza czymkolwiek innym niż sentymentem. Z sentymentu więc stawiam dostateczny plus.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!