Recenzja
Rita Pax - "Old Transport Wonders"
Podziel się na facebooku! Tweetnij!Paulina Przybysz o muzyce Rita Pax mówi "hippisowski soul". Trafniej się nie da.
Nie jestem kibolem sióstr Przybysz. W zasadzie żadne ich wcielenie, wspólne czy samodzielne, nie do końca do mnie przemawia. Nie moja bajka i tyle. Jednak po wysłuchaniu nowej płyty zespołu Rita Pax, po raz kolejny zrozumiałam, skąd takie uwielbienie dla Natalii i Pauliny, i wszystkiego, co robią.
Gwoli formalności, Rita Pax to grupa, którą tworzą Paulina Przybysz, Katarzyna Piszek, Piotr Zalewski, Paweł Zalewski i Jerzy Markuszewski, a "Old Transport Wonders" to ich druga płyta. Płyta naprawdę świetna z bardzo prostego powodu. To album nagrany przez bardzo muzykalnych ludzi. Ludzi, którzy dźwiękami, rytmem i melodiami żyją, którzy oddychają nutami. Wszystko jest tu szalenie naturalne, organiczne, chemiczne, mimo, iż artyści niekoniecznie sięgają po "naturalne" dla Słowian klimaty. Sporo tu "czarnego" grania, soulu i bluesa, ale i popu i rocka lat 60. Popu tego kolorowego, pełnego wdzięku i uroku, kobiecego, a rocka tego fajnie garażowego, zadziornego, momentami wręcz surowego, męskiego.
Czeka nas m.in. kapitalne, mięsiste, brudne i bluesowe "Widow", częściowo wakacyjne, okraszone oldschoolowym, lazurowym french touch "Self Adjusting Bomb", cudownie harmonijne, soulowe "Death Song", a na finał czadowa, rasowa psychodela w postaci blisko 7-minutowego nagrania tytułowego.
Co równie ważne, "Old Transport Wonders" to materiał fantastycznie wyprodukowany. Przebogaty instrumentalnie, mieniący się rozmaitymi, ciepłymi dźwiękami i wyśmienitymi wokalnymi aranżacjami. Rzecz naprawdę smakowita, treściwa, wielobarwna, i choć mocno zakorzeniona w przeszłości, zaskakująco dobrze sprawdzająca się w teraźniejszości.