Recenzja

30-04-2015-21:56:11

Passion Pit - "Kindred"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Passion Pit i ich nowa płyta "Kindred" to muzyka wprost stworzona na festiwale. Nie tak jednak, jak myślicie.

Nie przeczę, że na żywo Michael Angelakos i jego ekipa spiszą się znakomicie. Na pewno każda letnia impreza zyska dzięki występom Passion Pit, mnie chodzi jednak o to, że trzecia płyta zespołu kapitalnie umili czas między koncertami. Wygrzewanie się na plaży czy na jakiejś trawce, biesiadowanie z przyjaciółmi i znajomymi, gry, zabawy, tańce, przytulańce, plecenie wianków i objadanie się arbuzami, czyli wszystko, co młodzi i mniej młodzi lubią robić na muzycznych wakacjach. Do tych wszystkich czynności, tych beztroskich, barwnych chwil pasuje "Kindred".

Trzecia płyta formacji to piękna pogoda, radość, młodość i frajda zaklęte w piosenkach. Popowo-elektronicznych, migoczących, pastelowych. Nośnych, zwiewnych, chwytliwych. Świeżych, orzeźwiających. Czasem przyjemnie rozleniwionych, tchniętych klimatem zmęczonego disco ("Where the Sky Hangs"), iście sielankowo-łomżingowych ("All I Want") czy nawet wieczorno-melancholijnych ("Looks Like Rain"). Większość jednak kipi pozytywną energią i zaprasza do zabawy.

"Kindred" nie różni się dramatycznie od swych poprzedników. Może więcej tu syntetycznych, przetworzonych, wygładzonych dźwięków. Może jest ciut bardziej mainstreamowo. Może Passion Pit są jeszcze bardziej popowi i kolorowi. To jednak żadna wada.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!