Recenzja

28-07-2015-20:38:36

Neil Young + Promise Of The Real - "The Monsanto Years"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Krytykujących korporacje i ich praktyk nie brakuje. Niewielu jednak potrafi swym zarzutom nadać tak przekonującą artystyczną formę. Neil Young zalicza się do tych, którzy potrafią to zrobić naprawdę znakomicie.

Są tacy, którzy jad swej antykorporacyjnej krytyki wytwarzają z mody czy oportunizmu. Kanadyjczyk na pewno się do tego grona nie zalicza. Choć miał w swym życiu epizod bliskiej współpracy z panem Jobsem z nadgryzionego jabłka, nie raz dawał wyraz swemu zatroskaniu losem planety, w przeciwieństwie do wielu ponadnarodowych firm, które tym losem się nie przejmują. Ba, jest współtwórcą festiwalu Farm Aid, którego celem jest zbieranie pieniędzy na pomoc amerykańskim farmerom. Jak widać, Neil nie tylko mówi, lecz również robi.

Oraz śpiewa w obronie natury a przeciw niszczącym ją korporacjom. Na płycie "The Monsanto Years" padają ich nazwy. Neil piętnuje niszczącą, bliską mu od wielu lat, kalifornijską ziemię korporację Monsanto, a także Starbucksa czy Walmart. Jeśli jednak nie poczyta się o przesłaniu albumu lub uważnie nie wsłucha w teksty, można odnieść wrażenie, że artysta stara się umilić nam życie, utrzymaną w sielskiej, przyjemnej atmosferze muzyką, w której jego charakterystycznie przyjemnie garażowo rzężąca gitara oraz w mig rozpoznawalny wokal mieszają się z country i folkiem. Piosenki cudownie bujają, relaksują. Ich w przeważającej mierze błogi nastrój, to kontrapunkt dla poważnego przesłania i merytorycznej krytyki. Wraz z Youngiem antykorporacyjnej armaty wytoczyli synowie Willego Nelsona, Micah i Lucas, jak i kumple tego ostatniego z zespołu Promise Of The Real. Czuć z płyty, że rozumieją się świetnie, są zgrani, nadają na tych samych falach. Piosenki rejestrowano w studiu, które wcześniej było teatrem ze świetną akustyką. Tym łatwiej było osiągnąć znakomite, prawdziwe i naturalne brzmienie. Materiał nie jest żadną stylistyczną rewolucją, ale jest bardzo równy. Każda z kompozycji może być jego skutecznym ambasadorem. A, że Neil (chyba) wybrał do tej roli, między innymi, "A Rock Star Bucks A Coffee Shop"? Cóż, najwyraźniej ta piosenka miała dla niego szczególne znaczenie…

Nie gaśnie mój podziw dla kreatywności Neila, który za parę miesięcy skończy 70 lat. Także za to, że swojej sławy, dokonań i nazwiska nie waha się wykorzystać do roli kija wkładanego w szprychy tych, którzy jadą przez świat, nie licząc się zupełnie z tym, co po sobie zostawią. "The Monsanto Years" to konkretnie zaplanowany atak. Ale jeśli ktoś unika jak ognia proekologicznego aktywizmu, może po prostu dać się ponieść świetnemu klimatowi płyty. Uniwersalizm jest jej niewątpliwą zaletą.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!