Recenzja

06-09-2015-17:19:27

Mgła - "Exercises In Futility"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Czy black metal może być piękny? Może. Na pewno taki jest black metal, który tworzy krakowska Mgła, jeden z najlepszych obecnie zespołów na świecie w tym gatunku.

Mgła to fenomen. Nie rozpieszcza ekscytującymi newsami, wywiadowczo zespół jest mało aktywny, koncertuje niewiele, nie lansuje się w sołszialach. Głównie trwa przyczajony gdzieś w tle, z pietyzmem i wyczuciem przygotowując się do pokazania światu w odpowiednim momencie nowego dzieła, nad którym ma pełną kontrolę. Wszystko to robi wychodząc skądinąd ze słusznego założenia, że sztuka przemówi za nich najgłośniej i najbardziej przekonująco. Przemawia. Fantastyczny album "With Hearts Toward None", z genialnym numerem siódmym, wyniósł Mgłę do ścisłego blackmetalowego topu. "Exercises In Futility" pozycję kapeli M. w awangardzie gatunku z pewnością umocni.

Pewne stałe oczywiście u Mgły pozostały. Numery zamiast tytułów, niepokojąca okładka w tonacji czarno-biało-szarej, nagrywanie we własnym studiu, M. czuwający nad całością procesu rejestracji i obróbki dźwięku. Pozostały też powtarzane, zapętlone patenty gitarowe, wprawiające słuchacza niemalże w stan hipnozy lub transu. Lider Mgły mocno rozwinął się w kwestiach technologicznych, czego dowody znajdziemy chociażby na krążkach Infernal War i Outre, w których dość głęboko maczał palce. Doświadczenia z powodzeniem wykorzystał w swoim zespole. "Exercises In Futility" to bowiem album brzmiący klarowniej, dynamiczniej niż świetny poprzednik, z wyraźniejszą perkusją i niesamowicie czytelnym, jak zawsze znakomitym, wokalem lidera. Naprawdę rzadko się zdarza płyta blackmetalowa, na której można usłyszeć, co wokalista wykrzykuje. Na tej można.

Niby w tych kompozycjach obija się echo dawnych mistrzów black metalu ze Skandynawii, ale Mgła podaje je w taki sposób, że w ogóle o inspiracjach się nie myśli. Kolejne numery utworów są jakby kolejnymi rozdziałami książki pisanej przez M. Książki pisanej ciekawie, której tematem przewodnim, przynajmniej ja tak rozumiem napisane przez lidera Mgły świetne teksty, jest marna kondycja świata, człowieka oraz marny koniec, do jakiego ludzkość zmierza. W rozdziałach książki pod tytułem "Exercises In Futility" zespół stosuje zarówno szybkie gitarowe młócenie, jak i bardziej dostojne, wolne, ciężkie patenty, budując przy tym atmosferę strachu, niepewności, niepokoju, nieuchronności czegoś strasznego, wściekłości. Przepięknie pracują gitary, zarówno na pierwszym, jak i na drugim planie. Szybko młócąc dźwięki, ale też i idealnie wzmagając napięcie pojedynczymi uderzeniami i rozjeżdżającymi się riffami. Czy jest na "Exercises In Futility" taki błysk geniuszu jakim był "VII" na "With Hearts…"? Nie. Nie ma jednego kawałka, który by się aż tak wybijał, co jest kolejną zaletą albumu. Im więcej "Exercises In Futility" słucham, tym więcej świetnych numerów dla siebie odkrywam. Zaczęło się od "V" i rozpoczynającego się spokojnie "VI". Potem przyszły "I", zaraz po nim "II", a ostatnio zakochałem się w "III" (to genialne zwolnienie około drugiej minuty!). Zakładam, że jeszcze trzy, cztery przesłuchania i zachwyci mnie "IV"…

Nawiązując do tytułu, o żadnej marności nie ma mowy. "Exercises In Futility" to pokaz niezwykłego piękna tej brutalnej, bezkompromisowej, naznaczonej mrokiem i nihilizmem muzyki. Już się cieszę na jesienny koncert Mgły w jej rodzinnym mieście. Na żywo wypadają genialnie. Dygresja na koniec - kiedy byłem na Brutal Assault 2015 spotkałem Holendrów w t-shirtach z logo Mgły. Dumny byłem jak paw. A oni z dumą te koszulki nosili.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: mgła