Recenzja

29-12-2015-05:50:14

Mindfield - "(W)Hole In The Head"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Nie wiem, co takiego staje na przeszkodzie zespołowi Mindfield w dotarciu do szerszego grona odbiorców, ale mam nadzieję, że po drugiej studyjnej płycie kwartet zostanie bardziej doceniony. "(W)Hole In The Head" to wprawdzie wyraźny ukłon dla mocnego gitarowego amerykańskiego grania, ale wykonany sprawnie i chwilami naprawdę ciekawie.

Podobno mało kto był zainteresowany, aby z "(W)Hole In The Head" się zmierzyć. Tak przynajmniej doniosło mi źródło bliskie Mindfield. Nie wiem, dlaczego, nie rozumiem, lecz nie będę sobie zawracał tym głowy. Szkoda czasu. Osobiście zawsze cieszę się, gdy w Polsce pojawia się kapela, która potrafi porządnie przyłożyć na gitarach, wymyślić dobre melodie i co jakiś czas zaskoczyć aranżacyjnie. Mindfield z całą pewnością do takiego grona się zalicza. Zespół wsparł się w studiu paroma gośćmi, w tym Rastą z Decapitated i Titusem z Acid Drinkers. Do tego całość bardzo dobrze brzmi. Nic tylko wcinać.

Kapela sięga inspiracyjnie po soczysty kawał muzyki, przypominający zarówno thrash (trochę), nu-metal, jak i groove metal oraz coś z pogranicza chwytliwego hard rocka i metalu (np. "Pinky", końcówka w tym numerze, duża moc!), jak Godsmack, Alter Bridge, da się też dostrzec fascynacje Panterą, a fragment "Public Killa" to jakby hołd dla Riverside. Skutecznie to kopie, a numery jak nagrany z Titusem "D.A.R.K." powinny trafić na playlisty radiostacji, które nie boją się, że ostre gitary odstraszą im słuchaczy. Jeśli są słabości, to główną jest ta, że nie jest to album równy. Parę kompozycji zdecydowanie się wybija, jak nagrana z udziałem Rasty wspomniana "Public Killa" oraz trącąca przyjemnym klimatem orientalnym "Lazarus" - obydwie zdecydowanie najlepsze na płycie. Kilka piosenek zwyczajnie wypełnia przestrzeń, nie potrafiąc nas na dłużej zatrzymać.

Mindfield najwyraźniej nie chce być zespołem przypisanym tylko do jednego rodzaju grania. Wyrywa się z łatwego zaszufladkowania. Stąd pewnie mięsiste gitary zastępowane są delikatnym klimatem, fragmentami ilustracyjnymi, balladowymi ("Find Myself"), pojawia się djembe. Takich niespokojnych twórców cenię i zawsze daję im kilka szans. Tę można uznać za wykorzystaną. Mam nadzieję, że następną muzycy wykorzystają jeszcze lepiej.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: mindfield