Recenzja

21-04-2016-23:16:48

PJ Harvey - "The Hope Six Demolition Project"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Jeśli liczycie, że PJ Harvey wróciła do zgrabnych, nieco przybrudzonych piosnek o damsko-męskich problemach, możecie po "The Hope Six Demolition Project" nie sięgać. Acz powinniście.

PJ Harvey poniżej pewnego poziomu nigdy nie schodzi i jej dziewiąty album nie jest tu wyjątkiem. Choć zdarzają się bardziej nośne momenty, jak singlowe "The Wheel" i "The Community of Hope", nie jest to zestaw z rockowymi petardami. Niemniej mamy do czynienia z najbardziej rockowym, a także najbardziej amerykańskim materiałem w dorobku Angielki.

Za inspiracje artystce służyły podróże do Kosowa, Afganistanu oraz stolicy USA, Waszyngtonu. "The Hope Six Demolition Project" częściej jednak przypomina muzyczne odzwierciedlenie wycieczki śladami pierwszego sezonu serialu "Detektyw". Jest w nowej muzyce Harvey coś organicznego, plemiennego i spirytystycznego. Dzikiego, nerwowego, chwilami surowego, bliskiego naturze. Słyszymy sporo gitar (fantastyczny, szorstki riff w "The Ministry of Defence"), typowych rockowych patentów, ale numery przesiąknięte są pierwotnym folkiem, bluesem, podbarwione psychodelią ("The Orange Monkey"). Brzmienia dopełniają często i gęsto użyte perkusjonalnia oraz instrumenty dęte, w szczególności saksofony, dzięki którym utwory wydają się bardziej natchnione czy wręcz nawiedzone ("The Ministry of Social Affairs").

To płyta przemyślana, dopracowana, spójna. Z charakterem i emocjami. Mocna i uduchowiona. Kolejna dobra płyta PJ Harvey.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: pj harvey