Recenzja

02-10-2016-16:15:00

Agnieszka Chylińska - Forever Child

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Agnieszka Chylińska uwielbia zaskakiwać, ale nawet macierzyństwo i książki dla dzieci nie sprawiły, że fani jej muzyki przyzwyczaili się do tego, że Agnieszka z O.N.A to zamknięty rozdział. Nie wielu artystom pozwala się wydać płytę bez wcześniejszej promocji, bez singli i teledysków. Chylińskiej pozwolono, a w noc z czwartku na piątek oddano w ręce fanów krążek "Forever Child."

Anglojęzyczny tytuł płyty i charakterystyczna okładka zwracają uwagę. Nie inaczej jest z ukrytym na krążku brzmieniem - odważne, inne, w środowisku zwolenników Chylińskiej w mocnym, rockowym wydaniu mogące budzić mieszane uczucia i komentarze. Pierwszy singiel, wypuszczony w dzień premiery albumu pewnie podsycił apetyty tych, którzy wydaną siedem lat temu płytę "Modern Rocking" traktowali, jako wybryk. Czy słusznie?

"Królową Łez", bo taki tytuł nosi wspomniany pierwszy singiel, rzeczywiście można zaliczyć do jednej z najbardziej rockowo brzmiących piosenek na tej niespełna 40 minutowej płycie. Za jej podobną można uznać "KCALNL", które równie chętnie przypomina, że Chylińska lubiła kiedyś władać krainami mroku. Ale czy to aby na pewno się zmieniło? "Forever Child" to przede wszystkim bardzo interesujący muzycznie materiał, wyróżniający się na polskim rynku nie tylko tym, że nie był miesiącami promowany.

Chylińska nigdy nie ucieknie od mocnej, rockowej barwy głosu, za którą lata temu pokochali ją Polacy. Wydając ten album pokazała, z resztą ponownie, że mocny głos i elektronika wcale się nie wykluczają, a wręcz świetnie ze sobą grają. I to razem z tekstami w języku polskim!

Tak, "Forever Child" przepełnione jest elektronicznymi, komputerowymi smaczkami, syntezatorami i pieszczącymi uszy rockowymi riffami. I o ile nie słychać tego aż tak wyraźnie w piosence "Królowa Łez" to idealnie udowadnia to "Borderline." A jeśli komuś wciąż brakuje pazura, odpowiedzią będzie "Zostaw." Dla wciąż niezdecydowanych ciekawa może okazać się piosenka otwierająca album. "Klincz" jest mocno psychodeliczny, mroczny, a przy tym niezwykle nowoczesny.

Nowoczesny to przymiotnik, który powinien dominować we wszystkich tekstach opisujących tę płytę. Przede wszystkim dlatego, że takiego podejścia do łączenia gitar z elektroniką na polskim rynku, w mainstreamie, wciąż jest bardzo niewiele, a choćby w będących muzyczną wyrocznią, Stanach Zjednoczonych takich połączeń jest na pęczki. Elektronika powoli, ale jednak, przestaje się kojarzyć tylko i wyłącznie z muzyką klubową, powtarzalnymi beatami i czymś, czego słucha się po kilku drinkach w zadymionych klubach z pulsującymi światłami.

Być może "Borderline" kojarzy się z właśnie taką muzyką. I słusznie, ale Chylińska w takim wydaniu to nie jest coś kiczowatego, tak samo jak obecnie elektronika to nie pulsujące dyskoteki. Oto Chylińska współcześnie - bawiąca się tym, co kręci ją teraz i czerpiąca z tego, co siedzi w jej głosie i kręciło ją dawniej. Takie piosenki, jak "Rozpal" czy "Mona Liza Twoich Snów" mogłoby, o ile zostałyby nagrane w języku angielskim, trafić na płytę nie jednego znanego, bogatego DJ'a. A to dowód na to, że jest to kawał dobrej muzycznej roboty.

Rok 2016 powoli zbliża się do końca. Przed nami jeszcze kilka krajowych premier muzycznych, ale "Forever Child" już teraz ma szansę wylądować w zestawieniach najciekawszych albumów roku. Zasługuje na to nie tylko tą niespodziewaną premierą, ale całokształtem. Warstwą tekstową, brzmieniem, tekstami napisanymi w języku polskim i odwagą. To płyta dla osób lubiących eksperymenty, ciekawe połączenia i przede wszystkim ludzi, którzy nie zamykają swoich ulubionych artystów do jednej szufladki nie dając szansy na spróbowanie czegoś nowego. Agnieszka Chylińska naprawdę wydała dobrą płytę. Nawet, jeśli nie jest ona w stu procentach organiczna i nie przypomina dźwięków z jej młodości.

autor: Ania/Koncertomania.pl

Podziel się na facebooku! Tweetnij!