Aktualności

30-07-2019-12:08:00

40 lat... AC/DC – „Highway to Hell”

Fragment okładki omawianej płyty

Podziel się na facebooku!

Powstanie przełomowego w karierze AC/DCalbumu „Highway to Hell” poprzedził poważny konflikt między zespołem a wytwórnią, która zmusiła grupę do rozbicia rodzinnego interesu i wielkiej zmiany personalnej, przed którą bracia Young bronili się ze wszystkich sił. Ostatecznie zmiana się dokonała i wyniosła AC/DC do światowej, mainstreamowej czołówki rockowej muzyki. Oto turbulentna historia powstania jednej z największych płyt w historii.

Po pierwszych pięciu płytach i sporych sukcesach w Australii i Europie, AC/DC wciąż nie udało się wybić w Stanach. Amerykański oddział Atlantic Records był nadal zainteresowany wypromowaniem zespołu na tamtejszym rynku. Postawili jednak warunek – następny album miał być wyprodukowany przez wskazanego przez nich producenta, który sprawiłby, że zespół brzmiałby bardziej przyjaźnie dla słuchaczy amerykańskich rozgłośni radiowych. Dotychczas obowiązki producenta AC/DC pełnił George Young – starszy brat gitarzystów Angusa i Malcolma. Nic dziwnego zatem, że pomysł spotkał się z absolutnym sprzeciwem ze strony zespołu. W jednym z późniejszych wywiadów Malcolm przyznał wręcz, że zostali oni zmuszeni przez Atlantic do współpracy z nowym producentem.

To było oczywiste, że coś trzeba było zrobić – opowiadał magazynowi „Classic Rock” w 2013 roku ówczesny manager, Michael Browning. George był dla nich fantastyczny, ale nie był w Stanach od lat, a amerykańskie radio miało brzmienie, którego musiałeś doświadczyć, by je naprawdę zrozumieć. Poproszono więc George’a, aby się wycofał. Ten początkowo nie był zachwycony pomysłem, w końcu AC/DC to był swego rodzaju rodzinny biznes. Ostatecznie, niechętnie, ale się zgodził, by nie powstrzymywać potencjalnego rozwoju kariery zespołu braci.

Na stanowisko nowego producenta wytwórnia początkowo nominowała pochodzącego z Afryki Południowej Eddiego Kramera (The Beatles, Jimi Hendrix, Led Zeppelin). Począwszy od stycznia 1979 roku, muzycy spędzili z nowym producentem trzy tygodnie w Criteria Studios w Miami, jednak współpraca była z góry skazana na niepowodzenie. Bracia Young nadal byli wściekli na fakt usunięcia starszego brata, a problemy alkoholowe wokalisty Bona Scotta nie poprawiały sytuacji. Panowie zwyczajnie nie potrafili się dogadać.

Zespół w tajemnicy przed Kramerem wysyłali nowe dema do George’a, w międzyczasie nowy producent próbował przekonać ich do nagrania coverów. Pewnej soboty ogłosili producentowi, że robią sobie dzień wolny. Zamiast tego przyszli do studia sami i nagrali sześć utworów, które następnie przesłali do zaproponowanego przez ówczesnego managera Michaela Browninga producenta zambijskiego pochodzenia, Roberta Johna „Mutta” Lange (wówczas najbardziej znanego ze współpracy z The Boomtown Rats). Browning wiedział, że w obliczu kryzysowej sytuacji, potrzeba jest kolejna odważna zmiana.

W następstwie tych wydarzeń zespół przeniósł się do studia Roundhouse w Londynie, gdzie 24 marca rozpoczęła się trwająca trzy tygodnie sesja nagraniowa. Mutt Lange miał zupełnie inne podejście do pracy, niż to, do którego przyzwyczajeni byli muzycy, jednak to kontrastujące zestawienie okazało się działać. W trakcie intensywnej sesji zespół pracował po 15 godzin dziennie. Utwory ulegały wielokrotnym przeobrażeniom. Praca była ciężka, ale muzycy dobrze dogadywali się z producentem. Lange rozumiał, że siła AC/DC tkwi w minimalizmie i nie starał się tego zmieniać. Jego głównym zadaniem było dopilnowanie, by podkreślić ten minimalizm doskonałym wyważeniem proporcji i brzmieniem – stąd długie poszukiwania odpowiednich brzmień gitar i perkusji. Był bardzo skupiony i nie pozwalał na żadne rozpraszacze.

Świetnie radził sobie także z brzmieniem wokalu – Bon był zszokowany jak dobrze jego wokal brzmiał na nowych nagraniach. Lange potrafił nawet poinstruować Scotta, jak ma zarządzać swoim oddechem podczas śpiewania, dzięki czemu ten stał się lepszym wokalistą pod względem technicznym. Mutt często udzielał się w nagraniach jako dodatkowy wokalista w tle. Jego głos był tak donośny, że musiał stawać po przeciwległym końcu studia, żeby nie zagłuszać Bona. Śpiewne chórki Lange’a, który był także profesjonalnym wokalistą, stanowiły jeden z nowych elementów brzmienia AC/DC, jednak nie zmieniły one tego, co najważniejsze – zespół nadal brzmiał w sposób dla siebie charakterystyczny i natychmiast rozpoznawalny.

Pozytywne zmiany dotyczyły także gitarowych poczynań Angusa. Lange zachęcił gitarzystę, by nagrywał solówki siedząc obok niego. Mutt dawał Angusowi proste wskazówki, jak ma je grać – tak powstało między innymi słynne solo do utworu „Highway to Hell”. Nie było jednak w tej metodzie pracy narzucania swojej woli, czy oczekiwań by muzycy wykraczali poza swoje możliwości. Producent subtelnie wskazywał im właściwy kierunek, pomagając osiągnąć doskonałe brzmienie, jakie udało się uchwycić na albumie.

Z rezultatów pracy Lange’a zadowolone były wszystkie zainteresowane strony – zarówno zespół, manager, jak i wytwórnia. Gdy Browning po raz pierwszy usłyszał „Highway to Hell” wiedział, że podjął słuszną decyzję. Od samego początku było oczywiste, że to było coś wyjątkowego – opowiadał w 2013 roku. Pomyślałem, że utwór tytułowy był przełomem, którego oni potrzebowali w Stanach. Z kolei Berry Bergman z Atlantic Records, ówczesny wydawca AC/DC na rynek amerykański, tak wspomina tamten czas: Wszystkim podobało się to, czego dokonał Mutt Lange. „Highway to Hell” sprawiło, że zarówno AC/DC jak i Mutt Lange zaczęli się liczyć w Stanach.

Album „Highway to Hell” ukazał się 27 lipca 1979 roku nakładem Albert Productions w Australii i Atlantic Records w pozostałych regionach świata. Wersja australijska została wydana pierwotnie z nieco inną, bardziej agresywną grafiką na okładce, zawierającą płomienie i rysunek gitary basowej nałożonej na zdjęcie zespołu znane z okładki międzynarodowej. Logo w tej wersji cechuje nieco inna, bardziej kontrastująca kolorystyka.

Był to pierwszy album AC/DC który wdarł się na amerykańską listę Top 100, gdzie dotarł do 17 miejsca. Dzięki niemu zespół wreszcie dostał się do czołówki światowego hard rocka. „Highway to Hell” to drugi najlepiej sprzedający się album AC/DC zaraz po późniejszym „Back in Black” (1980). Powszechnie uważany jest za jeden z najlepszych albumów rockowych wszech czasów. W 2003 roku magazyn „Rolling Stone” opublikował listę 500 najlepszych albumów wszech czasów, na którym „Highway to Hell” znalazło się na miejscu 200.

Najsłynniejszy utwór to oczywiście tytułowy „Highway to Hell”, zainspirowany doświadczeniami zespołu ze spędzenia niemal czterech lat z rzędu w trasie koncertowej. Wyczołgujesz się z busa o czwartej nad ranem, a jakiś dziennikarz pyta cię, jak to jest być w trasie z AC/DC? – wspominał przewrotnie Angus w wywiadzie z „Guitar World” w 1993 roku. No cóż, to była autostrada do piekła. Naprawdę. Kiedy śpisz ze skarpetkami wokalisty przy nosie, to bardzo przypomina piekło.

Pomysł na utwór zrodził się jeszcze w trudnym okresie pracy w studio w Miami. Angus i Malcolm grali na gitarach i pierwszy z nich wpadł na pomysł intra do utworu. Gdy zaczął je grać, Malcolm natychmiast wskoczył za perkusję i zaczął przygrywać charakterystyczny beat. Tak powstało kultowe już dzisiaj otwarcie tej wiekopomnej kompozycji.

Słowa napisane przez Bona Scotta do większości utworów traktują o luźnych tematach, takich jak imprezowanie i oddawanie się cielesnym uciechom. Jego zdaniem słowa niektórych utworów na poprzednim albumie, „Powerage” (1978), było nieco zbyt poważne.

„Highway to Hell” było ostatnim albumem nagranym z Bonem Scottem, który zmarł 19 lutego 1980 roku. W tamtych czasach nie brakowało zespołów grających ciężką muzykę, w stereotypowy i pretensjonalny sposób celebrujących hedonistyczny, „rockandrollowy” tryb życia. Jednak fakt, że Bon Scott w rzeczy samej zapił się na śmierć zaledwie kilka miesięcy po nagraniu „Highway to Hell” sprawił, że ten pozornie płytki i beztroski imprezowy hymn nabrał nadzwyczajnej, chociaż gorzkiej autentyczności. Któż mógłby w bardziej przekonujący sposób śpiewać o tym, że droga, którą podąża, prowadzi go prosto do piekła?

Tracklista:

1. „Highway to Hell”

2. „Girls Got Rhythm”

3. „Walk All Over You”

4. „Touch Too Much”

5. „Beating Around the Bush”

6. „Shot Down in Flames”

7. „Get It Hot”

8. „If You Want Blood (You’ve Got It)”

9. „Love Hungry Man”

10. „Night Prowler”

źródło: Tymoteusz Kociński / Koncertomania.pl
30-07-2019-12:08:00

Podziel się na facebooku!

TAGI: ac/dc