Aktualności

06-10-2013-19:31:38

Ania Rusowicz - "Genesis"

Udostępnij! Tweetnij!

Ania Rusowicz zmieniła barwy, wciąż jednak nie ogląda się na to, co dziś modne.

Od razu wiadomo, że u Ani Rusowicz nastąpiły duże zmiany. Widać to po okładce, image'u wokalistki, a przede wszystkim słychać już po pierwszym utworze (i tytule) z "Genesis" - "Tango śmierci". Wbrew pozorom nie jest to jednak wolta o 180 stopni. Artystka nadal jest retro, wciąż cofa się o kilkadziesiąt lat. Tym razem zamiast kolorowego bigbitu, mamy niemniej kolorowy blues-rock, czasem podlany psychodelią.

Gdyby chcieć jednym słowem określić drugi album Rusowicz, najlepiej pasowałby... hipisowski. Dużo tu muzyki przy której znakomicie by się bawili (kołysali z rozwianymi włosami) dzieci kwiaty. Brzmienie jest mocno oldschoolowe, z dźwięczącymi tamburynami, analogowymi klawiszami, instrumentami, o których prawie nikt już nie pamięta. Podobnie jest ze sposobem śpiewania pani Ani. Czasem pojawi się bardziej współczesna gitara ("Ptaki") czy perkusja ("Anioły"), nieco garażowego brudu ("To nie ja"), całość ma jednak mocno "niedzisiejszy" charakter. Gdyby szukać porównań, celowałabym w Jefferson Airplane, a z naszego podwórka w Breakout z Mirą Kubasińską.

Najbardziej urzeka, jak naturalnie w takim dźwiękowym środowisku czuje się Rusowicz. Ani grama sztuczności, dopasowywania się na siłę. Taka "stara" muzyka gra w jej głowie/sercu i tak właśnie brzmi. Trochę chropowato, trzeszcząco, w 100 procentach organicznie.


Udostępnij! Tweetnij!

TAGI: