Aktualności

23-12-2013-20:01:14

Pro-Pain - "The Final Revolution"

Udostępnij! Tweetnij!

Pod okładką trawestującą propagandowo-rewolucyjne plakaty z Che Guevarą, kryje się kawał świetnej, oldschoolowej hardcore'owo-thrashowej muzyki. Ci, którzy stracili wiarę w Pro-Pain, mogą odetchnąć z ulgą. Rewolucji nie ma. Jest wspaniałe status quo.

Biję się w piersi - jestem z tych, u których zainteresowanie kapelą Gary'ego Meskila wygasło w okolicach 2008 roku. Od tamtej pory nie była mnie w stanie przekonać. Niby nie było strasznie źle, ale czegoś ewidentnie brakowało muzyce Pro-Pain. Meskil z kolegami z zespołu w końcu doszli do wniosku, że kawałki muszą brzmieć bardziej w starym stylu, naturalnie, głęboko, być krótkie, zwięzłe i do wariowania w "młynie". Muzycy w "Making of..." płyty mówią o przywróceniu "old school groove", co dobrze oddaje aurę numerów.

Pro-Pain ponownie nagrywał w malowniczym szwajcarskim miasteczku Gelterkinden i znów zatrudnił do nadania brzmienia V.O. Pulvera, muzyka z pochodzącej z ojczyzny H.R. Gigera i Celtic Frost thrashmetalowej formacji Gurd. Ten mariaż sprawdził się świetnie. Na dokładkę Gary napisał świetne numery (wszystkie to wyłącznie jego dzieło), a w tekstach jak zwykle celnie wypunktował różne oblicza zła tego świata. Mamy kawałki ze skondensowaną w kilku minutach potężną energią, świetnymi riffami, takimi do skakania właśnie. Solówek i thrashowych chwil jest tym razem nieco mniej. Taka proporcja sprawdza się świetnie. "Deathwish", "Can't Stop The Pain", "All Systems Fail", "Emerge" albo "Fall From Grace" to topowy hardcore-thrash. W limitowanej edycji mamy jeszcze między innymi udany cover luzackiego kawałka UK Subs "Party In Paris" plus dwa numery Pro-Pain w wersji koncertowej.

Pro-Pain nigdy od muzycznych rewolucji nie był. Tylko w tekstach Gary przeciwko wielu rzeczom się buntował, i wciąż buntuje. Grupa jest przykładem, że warto trwać przy swoim wyborze. Jak i tego, że można się wznieść na wysoki poziom po chudszych latach. Szacunek!


Udostępnij! Tweetnij!

TAGI: