Recenzja

22-04-2015-23:52:17

Halestorm - "Into the Wild Life"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Jeśli szukacie przebojowego, ale granego z sercem rockowego albumu, "Into the Wild Life" jest dla was.

Trzecia płyta Halestorm udowadnia, że Lzzy Hale i jej ekipa wyrastają na jedną z największych, współczesnych gitarowych kapel. Ich nowy zestaw wypełniony jest świetnie napisanymi i wykonanymi z pasją rockowymi kawałkami w rozmaitych odcieniach. Od zimnych, industrialnych kolorów ("Scream"), przez bardziej organiczne, ocierające się niemal o R&B i blues ("Amen") czy niemal popowe ballady ("Bad Girl's World", "What Sober Couldn't Say") po nowoczesne, motoryczne, bardziej surowe ("Mayhem").

Na pewno nie zabraknie takich, którzy zarzucać będą Amerykanom ugładzenie i złagodnienie. Nie ma co ukrywać, kapela na pewno stała się bardziej przyjazna radiu, a niektóre fragmenty spokojnie można by zamieścić w młodzieżowych serialach. Halestorm nadal jednak potrafią nieźle przyłożyć i kapitalnie czują się w klasycznych hardrockowych "ciuchach". Numery jak "Apocalyptic" czy naładowane emocjonalnie "I Am The Fire" mogą przywoływać skojarzenia z ostatnimi dokonaniami Slasha i The Conspirators czy starego, katowanego w latach 90. przez MTV Skid Row.

Można się dąsać, że Halestorm idzie w stronę stadionowego grania, wdzięczy się do rozgłośni, ale nie można im odmówić drygu do pisania świetnych melodii, a przede wszystkim szczerości i zaangażowania. W tej muzyce nadal jest mnóstwo serca, jaj i zwyczajnej młodzieńczej frajdy z grania, a Lzzy wciąż potrafi genialnie się wydzierać.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: halestorm