Recenzja

16-04-2009-22:41:29

Yeah Yeah Yeahs - "It's Blitz!"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

No brawo. Po prostu brawo. Nowa płyta Yeah Yeah Yeahs jest świetna. Nie mniej, nie więcej.

Nowojorczykom udało się połączyć przebojowość z artystycznym wysmakowaniem. Piosenki na "It's Blitz!" z jednej strony są skoczne i chwytliwe bądź smutno urodziwe, z drugiej jednak nie ma tu miejsca na banał, sztampowość. Materiał jest dojrzały i przemyślany a zarazem po prostu ładny. Po surowiźnie i hałasujących brudnych gitarach znanych z debiutu nie ma śladu. Tym razem muzycy zaprzyjaźnili się z metalicznym, nowojorskim brzmieniem (przepiękne "Runaway") i wyrafinowaną (acz nieprzekombinowaną) elektroniką. Trochę new wave, odrobina electro, popowe refreny, fantastyczne melodie i dziewczęcy urok. Karen O wciąż potrafi być dzika i zadziorna ("Dull Life"), ale jest przy tym coraz bardziej elegancka. No i niezmiennie cudownie wypada w spokojnych kawałkach.

"Zero", "Heads Will Roll" to pewniaki do - jakby ujęła to moja koleżanka po fachu - zdzierania obcasów. Wspomnianego "Runaway" Yeah Yeah Yeahs pozazdrościć może Interpol, z kolei "Little Shadow" to shoegaze'owa wycieczka w stronę My Bloody Valentine. No a nerwowy bas w "Shame and Fortune" i pulsujące "Dragon Queen" to po prostu mistrzostwo.

Dużą zasługę w stworzeniu tak wyjątkowego dzieła mieli producenci. Za konsolą stanął Nick Launay i Dave Sitek z TV on the Radio. Panowie zadbali o to, by tam, gdzie trzeba zabrzęczało, zaświszczało, by ktoś zagwizdał, klasnął.

Przy okazji poprzedniego albumu "Show Your Bones" pisałam, że Karen, Nicolas i Brian mają pewien pomysł na rozwój Yeah Yeah Yeahs. Okazuje się, że się miałam rację, co trio w wybornym stylu udowodniło płytą "It's Blitz!".

Podziel się na facebooku! Tweetnij!