Recenzja
Różni wykonawcy - "Cafe Fogg"
Podziel się na facebooku! Tweetnij!Twórczość Mieczysława Fogga okazuje się być jedną z największych inspiracji dla młodych polskich artystów z różnych muzycznych środowisk. Efektem tego powstał album zawierający nowe wykonania czternastu nagrań z repertuaru mistrza.
Świetny pomysł, za którego realizację wzięli się prawnuk Mieczysława Fogga - Michał oraz DJ i producent Seb Skalski, od początku naznaczony był pytaniem - na ile młodzi twórcy są już gotowi do zmierzenia się z legendą mistrza? Jakby nie było twórczość Fogga to absolutny fenomen, którego w pełnym klimacie odtworzyć się nie da. Dlatego też o wiele lepiej wypadły na płycie "Cafe Fogg" kawałki, w których młodzież traktuje muzykę legendy jako punkt wyjścia do własnych muzycznych podróży, zamiast traktować ją jako etap końcowy.
Na największe pochwały zasłużyli DJ Twister z szaloną interpretacją "A ja sobie gram na gramofonie", Pinnawela z lekko funkującą i wpadającą z miejsca do ucha "Un Peu Demonde" i przeurocza Aleksandra Nieśpielak, która "W małym kinie" okrasiła bardzo intymną, ciepłą porcją doskonałego popu. Brawa należą się też dawno nie słyszanej Muzykoterapii, Marysi Sadowskiej (bardzo udana wersja "Tej ostatniej niedzieli") oraz The Bumelants, którzy dostali na płycie aż dwa nagrania i zarówno z "Bo to się zwykle tak zaczyna", jak i "Tango Milonga" uczynili nowoczesne, gotowe do zaatakowania klubowych parkietów, szlagiery.
Minusy? Przemilczmy, chociażby ze względu na odwagę, którą wykazali się artyści podchodząc do tego projektu. Projektu, który z pewnością mógłby wypaść jeszcze bardziej okazale, ale i tak broni się bez problemu na tle tandety z radiowych rozgłośni. Po wysłuchaniu "Cafe Fogg" człowiekowi jakoś lżej na duchu i cieplej w sercu. Mieczysław Fogg na pewno miałby wiele radości słuchając albumu. I o to chodzi!