Recenzja

18-05-2009-09:35:36

Różni wykonawcy - "Swedish Death Metal"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Dla starszych fanów powrót do przeszłości, gdy rodziła się jedna z najważniejszych scen deathmetalowych na świecie, dla młodszych wspaniały elementarz ekstremalnego grania w swej pierwotnej, nieskażonej komercją formie. Elementarz, który powinni poznać absolutnie wszyscy.

Ponad trzy godziny ekstremalnego łojenia, przeszło pięćdziesięciu wykonawców, którzy odcisnęli swój ślad na lewej stronie ścieżki pod nazwą "szwedzki death metal". Dużo, ale ilością nie należy się zrażać. Podobnie jak jakością nagrań, z których niemała część pochodzi z nagranych przed laty demówek. Brzmienie pozostawia sporo do życzenia, jeśli spojrzeć na nie z perspektywy dzisiejszych technologii, ale nie o czystość, sterylność i inne studyjne fajerwerki tu się rozchodzi. Rzecz jest w pasji, szczerości, emocji, bijących z tych numerów, wśród których są kompozytorskie majstersztyki (np. "Enigma" Edge Of Sanity). W tym, że tych kilkuset facetów wkładało w to granie serce i wypełnioną mrocznymi klimatami duszę, że im po prostu chciało się grać, realizować marzenia w tak mało komercyjnej odmianie muzyki, nie bacząc na zaszczyty, pieniądze. Pamiętam czasy, gdy rodziła się szwedzka szkoła death metalu, gdy kapele jedna za drugą rezerwowały Sunlight Studio i producenta Tomasa Skogsberga (działającego do dziś), tworzyły jedną wielką metalową wspólnotę i nagrywały albumy, których potem z wypiekami na twarzy poszukiwało się nad Wisłą w pirackiej, kasetowej wersji, a przyjazd któregoś z wykonawców do Polski był wielkim świętem muzyki. Dzięki "Swedish Death Metal" można odbyć wspaniałą podróż w przeszłość, podziwiać wykonawców, których od dawna na scenie już nie ma, jak i zapoznać się z początkami tych, którzy do dziś cieszą nasze uszy. Nie ma potrzeby wyróżniania którejś z płyt, bo każda niesie ten sam ładunek szczerych emocji. Może z nieco większą ciekawością słuchałem dysku numer dwa, bo na nim zamieszczono najwięcej nagrań zespołów, które zaczynały ponad dwa dziesięciolecia temu i działają do dziś (Grave, Entombed, Therion, Dismember, Tiamat, Marduk, Unleashed) albo zniknęły ze sceny stosunkowo niedawno (Dissection), bądź powróciły na nią na chwilę po latach (At The Gates).

"Swedish Death Metal" to wspaniałe muzyczne uzupełnienie książki Daniela Ekerotha pod takim samym tytułem. Kapitalna, utrzymana w odpowiednim, demówkowym klimacie, jest oprawa graficzna kompilacji. A mapka Szwecji z logotypami przyporządkowanymi do miast, z których pochodzą (pochodziły) zespoły to rewelacyjny pomysł. Ekeroth jest autorem notki w książeczce, w której stwierdził między innymi: "Jestem szczęśliwy, że to się ukazuje i mam nadzieję, iż będziecie czuć podobnie". Ja czuję. A może ktoś pokusi się o wydanie podobnego zestawienia, dotyczącego sceny z Florydy?

Podziel się na facebooku! Tweetnij!