Recenzja

14-05-2009-14:03:58

Duff McKagan's Loaded - "Sick"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Duff McKagan dawno udowodnił, że jest solidnym muzykiem. Solidnym, nie wybitnym. Album jego zespołu również nie jest dziełem wybitnym, ale z pewnością i czystym sumieniem można napisać, że to solidna rockowa płyta. Tylko lub aż.

Duffa prawie każdy zna z Guns N' Roses, wielu z Velvet Revolver, mniej liczni z płyt solowych. Jeszcze mniej jest tych, którzy pamiętają projekt Neurotic Outsiders, który kilkanaście lat temu współtworzył ze Steve'em Jonesem z Sex Pistols, Mattem Sorumem z Gunsów i Johnem Taylorem z Duran Duran. Drugie dzieło Loaded miało chyba nawiązać do jedynej, udanej, płyty projektu. Niestety, rezultat tak dobry nie jest.

Duff zawsze lubił soczystego rocka pomieszanego z punkiem i płytą "Sick" o tym przypomniał. Tak, jak w Neurotic Outsiders muzyk śpiewa i gra na gitarze. Źle, że uparł się na śpiewanie, bo dobrym wokalistą nie jest, a jego grupa nie gra ortodoksyjnego punka, w którym wystarczy się drzeć. Balladowego "Mothers Day" bez bólu trudno jest wysłuchać.

Piosenki na "Sick" w większości cierpią właśnie z powodu kiepskawych wokali. Nie są to również kompozycje wybitne. Ot, przyzwoita mieszanka mocnego rocka, punka, odrobiny bluesa. Duff podkreśla, że nie zamierzał się spinać i nagrać albumu, który wywróci rockowy świat do góry nogami, lecz szczerą, energetyczną, czadową płytę. I to mu się udało. Nie ma tu śladów kompozytorskiego geniuszu, lecz z pewnością jest kawał szczerego grania od serca. Jest kalifornijski luz, gdy trzeba mocny akcent, w innym momencie słodziutkie melodie, jak z czasów, gdy glam metal (czy jak go tam w USA zwą) znajdował się na ścisłym topie. Główny mankament jest taki, że większość piosenek zlewa się w jedną całość, niewiele się z nich pamięta. Może "Flatline" i "No Shame" za ładny chórek, singlowy "Sick" za punkową zadziorność i przede wszystkim kłaniający się The Rolling Stones, rockowo-bluesowy "Blind Date Girl" z dobrze wykorzystanymi dęciakami i surfującą gitarą à la Dick Dale (jego kawałek był głównym tematem w "Pulp Fiction").

Słuchając "Sick" człowiek się nie pochoruje, bo to przyzwoity materiał. Jednak przy młodziakach z Airbourne czy The Answer wypada bladziutko. Ale i tak propozycja Duffa bardziej do mnie przemawia niż ostatnie dzieło Axla Rose'a. Na "Chinese Democracy" był groch z kapustą. McKagan był przynajmniej konsekwentny i nie starał się zawrócić kijem biegu rzeki. Bo i po co. Lepiej płynąć z dobrze znanym prądem.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!