Recenzja

04-08-2009-22:15:19

Lady GaGa - "The Fame"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Chce być królową popu. Na razie na pewno jest królową electro popu. Wystarczył prosty przekaz - "Just Dance" - i udana piosenka, by Lady GaGa zrobiła furorę. Uroda, seksapil, talent i świetny głos bynajmniej nie przeszkodziły.

Wydanie świetnego, porywającego singla to w zasadzie niewielka sztuka. Takich "one hit wonders" mamy coraz więcej. Większość aspirujących gwiazd przepada jednak z długogrającym materiałem. Zupełnie inaczej jest w przypadku Stefani Joanne Germanotta, która ukrywa się pod pseudonimem Lady GaGa. Jej długogrający debiut, "The Fame", broni się od początku do końca.

Artystka bryluje w dość agresywnych, nasączonych ostrą elektroniką chwytliwych kawałkach, których - co nie takie powszechne w świecie muzyki pop - sama jest autorką. Zwiastujący numer "Just Dance" doskonale oddaja charakter płyty. Większość kompozycji utrzymana jest właśnie w tym stylu i każdy z nich ma równe szanse, by stać się przebojem - czy "Love Game", czy "Poker Face". Nie znaczy to jednak, że całość jest monotonna. W "Beautiful, Dirty, Rich" pojawia się funkująca pulsacja, w tytułowym nagraniu znakomicie wpleciona rockowa gitara, a "Boys Boys Boys" przypomina najlepsze dokonania Gwen Stefani. 22-latka udowadnia też, że jest wszechstronna wokalnie, wyśmienicie radząc sobie w drapieżnie soulowym "Again Again" czy pozbawionej jakiejkolwiek ckliwości, fortepianowej balladzie "Summerboy".

Zanim zaczęła własną karierę, pisała piosenki dla Fergie czy The Pussycat Dolls. Te ostatnie nawet proponowały jej angaż w grupie, ona jednak wolała poczekać, by zabłysnąć solo. Decyzja wydaje się słuszna. Co prawda The Pussycat Dolls na brak popularności narzekać nie mogą, ale pewnie jak reszta dziewcząt i Stefani zginęłabym w cieniu Nicole Scherzinger, a tak od miesięcy miliony ludzi na całym świecie wiedzą, kim jest Lady GaGa.

Ambicje i ego ma równie wielkie, co dryg do pisania hitów. Twierdzi, że będzie większa od Madonny. Na razie to pobożne życzenie, ale Britney Spears, Christina Aguilera czy Kylie Minogue na pewno powinny czuć się poważnie zagrożone.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!