Recenzja

21-10-2009-02:11:22

Depeche Mode - "Sounds of the Universe"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Najnowszy album Depeche Mode ma jedną doskonałą rzecz - tytuł - "Sounds of the Universe". Płyta rzeczywiście skrywa najrozmaitsze dźwięki wszechświata tworzące bliżej nieokreśloną, bezkształtną muzyczną masę.

Singlowy "Wrong" podobnie jak otwierający zestaw "In Chains" i następny "Hole To Feed" każą myśleć, że trio postanowiło wdać się w romans z industrialem. Zimna elektronika i zgrzytająca gitara - tak brzmi początek najnowszego dzieła. Niestety to jeden z wielu pomysłów, które panowie zaczęli i zrealizowali zaledwie fragmentarycznie. Cała płyta to jeden wielki suspens bez zaskoczenia. Początek bez końca, wprowadzenie bez kopniaka, który wprowadziłby słuchacza w oniemienie. A możliwością są. Niestety wspomniany "In Chain" tylko nęci przesterowaną gitarą, zamiast w końcu huknąć, z kolei wielce obiecujący "In Sympathy" aż się prosi o jakąś nieobliczalną techno-jazdę (ponownie muzycy ograniczyli się do kuszenia tym razem pulsującą elektroniką).

Z czasem znika też industrialny chłód na rzecz bardziej synth-popowych i łagodniejszych brzmień - chwilami bardziej tanecznych ("Fragile Tension", "Miles Away/The Truth Is") innym razem balladowych ("Little Soul", "Peace"). Mamy też elementy electro, new romantic oraz irytujące, "kosmiczne" dźwięki rodem z gier na Commodore. Wszystko jednak jakoś bez ładu i składu. Wypolerowane i wygładzone aż do zemdlenia i z każdym kolejnym kawałkiem bardziej nużące.

Oczywiście pojedyncze utwory mogą się podobać (moim faworytem jest "In Sympathy" może dlatego, że zaczyna się jak "Suffer Well" z tym, że bez ikry) niestety są one zdecydowanie poniżej możliwości Depeche Mode. Najlepszą rzeczą w zestawie (poza tytułem oczywiście) są duety Gahana i Gore'a. Panowie bardzo często śpiewają razem, a ich głosy znakomicie się uzupełniają.

Najgorsze jest to, że na "Sounds of the Universe" nie ma dobrych melodii. Żadnych potencjalnych przebojów, nic co sprawi, że w maju ziemia zadrży na Stadionie Gwardii. Z drugiej strony nie jest to materiał na tyle klimatyczny, na tyle dopracowany i zwyczajnie dobry, by zachwycać się nim jako całością, jako czymś, co wniesie w muzyczny wszechświat coś wartościowego. Ja już wolę... enjoy the silence. Par excellence.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!