Recenzja

09-05-2011-20:24:08

I Blame Coco - "The Constant"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Pod tajemniczą nazwą I Blame Coco skrywa się niejaka Eliot Pauline Sumner. Wielu pewnie i to nic nie powie, chyba, że ktoś kojarzy, że Sumner to prawdziwe nazwisko Stinga. Zbieżność w tym przypadku nie jest przypadkowa.

Coco zadbała o to, by nie być postrzegana jako córka swego ojca. Przybrała pseudonim artystyczny, a jej muzyka nijak ma się do dokonań The Police czy przede wszystkim solowej twórczości wokalisty. Jedna rzecz zdradza jednak pokrewieństwo - głos. 20-latka ma kapitalną, stingowo-zachrypniętą barwę i niski timbre. Nie jest to jednak jedyny atut młodej artystki. Jak dowodzi album "The Constant" (nad którym pracowała samotnie od czterech lat) jest ona naprawdę zdolna.

Płyta zawiera głównie elektroniczne brzmienia (niekoniecznie ejtisowe) podane w smakowitym alternatywnym sosie, z odrobiną rockowej zadziorności i mnóstwem młodzieńczej energii. Coco z dużym wdziękiem łączy popową przystępność, chwytliwe refreny z odpowiednią dawką artystycznej ambicji i finezji. Innymi słowy nagrała mnóstwo świetnych, zachęcających do zabawy piosenek, które brzmią naprawdę niebanalnie i najzwyczajniej w świecie są po prostu dobre ("In Spirit Golden" to bezwarunkowo jedna z najlepszych piosenek tego roku, a "Quicker" skutecznie ją goni w tym zestawieniu). Niczego nie można też zarzucić podbitemu mocnym basem i z wyraźną zaznaczoną gitarą utworowi tytułowemu czy motorycznemu "Caesar" z gościnnym udziałem Robyn (wam też się ten bas kojarzy ze starym The Cure?).

Gwiazda (trzymam kciuki za jej świetlaną przyszłość) jednak nie ogranicza się tylko do szeroko pojętych tanecznych klimatów. Potrafi też bardzo pozytywnie zaskoczyć uduchowionym klimatem trochę w stylu Florence and the Machine czy Bat For Lashes (śliczne "Summer Rain"), iście skandynawskim rozmarzeniem ("It's About To Get Worse") czy prawdziwą aranżacyjną brawurą, gdzie senne elektrycznie tło skontrowane jest z dudniącą perkusją, rockową gitarą i dźwięczącym tamburynem ("No Smile"). No i naprawdę ciekawie rozprawiła się ze smutnym "Only Love Can Break Your Heart" Neila Younga. Zdradzę tylko, że wniosła do tej piosenki nieco słońca.

Przyznam bez bicia. Z dużym sceptycyzmem podchodziłam do debiutu I Blame Coco, węsząc brak talentu i nepotyzm. Z wielką radością odkryłam, że bardzo się myliłam. Panna Sumner wnosi w jesienną aurę mnóstwo radości i świeżości. Ma kapitalny głos i dużo ciekawych pomysłów, które w przyszłości mogą zaowocować naprawdę wspaniałym dziełem. Na razie czeka nas dużo świetnej zabawy i fantastycznych piosenek. Oby tak dalej.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!