Recenzja

27-07-2011-23:46:21

Keri Hilson - "No Boys Allowed"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Ma dobry głos, jest świetną autorką tekstów, ale nie nagrywa piosenek, które byśmy na dłużej zapamiętali. Keri Hilson znów nie udało się nagrać w pełni satysfakcjonującego albumu.

Nie jestem w stanie zrozumieć, na czym polega jej problem. Rozkładając "No Boys Allowed" na czynniki pierwsze wszystko niby się zgadza. Keri nie ma oczywiście takiego głosu jak Beyoncé czy Jennifer Hudson, ale też nie stanowi on powodu do wstydu. Można go ocenić na czwórkę, czyli powyżej średniej.

Na plus należy też zapisać występy gości. Rick Ross od dłuższego czasu błyszczy na featuringach i tym razem wypadł też przyzwoicie. Chris Brown i Nelly całkiem nieźle, a zdecydowanie najlepiej należy ocenić J. Cole'a, który potwierdził, że należy zwrócić na niego baczną uwagę w obliczu zapowiadanego na marzec oficjalnego debiutu w wytwórni Jaya-Z.

Teksty zawsze stanowiły najmocniejszy atut w ręku Hilson i tak jest i teraz. Nie wszystkie co prawda Keri pisała sama, ale współpraca z ludźmi takimi jak Ne-Yo czy John Legend wyszła jej jak najbardziej na korzyść.

Nie ma za to powodu do zachwytów jeśli chodzi o muzykę. Od uznanych producentów aż się roi (m.in. Pollow da Don, Stargate, Danja, Timbaland), ale co z tego, skoro powielają oni patenty doskonale nam już od dawna znane i przez to nudzą. To zresztą problem dużo poważniejszy, od dawna wpływający negatywnie na jakość mainstreamowych wydawnictw spod znaku pop/R&B. I być może właśnie dlatego "No Boys Allowed" nie zapamiętamy na dłużej. Brakuje argumentów w postaci porywających singli, chwytliwych melodii.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!