Recenzja

11-08-2011-15:10:18

Ricky Martin - "Música + Alma + Sexo"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Powrócił z hitowym materiałem Enrique Iglesias, nowy album wydał też jego konkurent do fotela króla latynoskiego popu. W tym starciu Ricky przegrał sromotnie.

"Música + Alma + Sexo" to odgrzewany kotlet, którego nie ratują ani język hiszpański, ponoć sprzyjający gorącej temperaturze, ani kilku uznanych gości. Nie ratują go popowo - taneczne produkcje, bo są de facto kopią tego wszystkiego, co od wielu miesięcy króluje na listach przebojów. Nie ratuje go też sam Ricky, bo uleciała z niego pasja oraz spontaniczność, którą zarażał nawet osoby omijające pop z dala, gdy śpiewał "The Cup of Life ".

Czy można za coś pochwalić Martina? Może za próbę przemycenia reggaetonu we "Frío"? Tak, ten kawałek zdecydowanie się wyróżnia i po wcześniejszej porcji nudy, przynajmniej na koniec nas budzi. Sprawiedliwie oceniając również piosenka z Joss Stone może się podobać. Zapewnia zastrzyk pozytywnej energii, pozwala się rozchmurzyć nawet w najsmutniejszy dzień. To by było na tyle. Wad jest znacznie więcej. Nie sposób przejść obojętnie wobec wyjątkowo głupiego skoku na kasę, jakim jest umieszczenie na jednej płycie tych samych piosenek, różniących się jedynie językiem wykonania. Bez tego płyta skurczyłaby się do 45 minut, ale byłaby chociaż spójna. Idziemy dalej. "Tú Y Yo" to jeden z najnudniejszych numerów, jakie dane było mi słyszeć od dawna. Trwa ponad 6 minut, a już po dwóch człowiek ziewa i rozgląda się w każdą stronę z błagalnym wzrokiem krzyczącym "pomocy!" No i jeszcze ciut krótszy koszmarek, w postaci otwierającego płytę "Más". Ricky Martin zaprasza nas do zabawy, ale spóźnił się z tym singlem o jakieś trzy lata, przez co próba nowoczesnego klubowego popu brzmi jak archaiczny odpad ze studia Davida Guetty czy RedOne'a.

Podejrzewam, że wobec takiego Ricky'ego, nawet jego najwierniejsze fanki przejdą obojętnie. Z image'u szalonego latynoskiego kochanka została już tylko historia i dużo muzycznej nudy.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!