Recenzja

12-08-2011-11:10:22

PJ Harvey - "Let England Shake"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

PJ Harvey najwyraźniej nie potrafi nagrywać słabych płyt. Najnowsza powinna pogodzić zarówno miłośników jej piosenkowego wcielenia, jak i tych, którzy kochają jej bardziej artystyczne pomysły.

W tekstach wokalistka podejmuje tematy dotyczące jej ojczystego kraju oraz obecnych wydarzeń na świecie. Śpiewa o wojnie, imperializmie, upadku, rozczarowaniu. Nie znaczy to jednak, że "Let England Shake" to suche polityczne dzieło. Wręcz przeciwnie. Wokalistka wkłada w nagrania nie mniej serca niż dotychczas, niezmiennie śpiewając z wielkim zaangażowaniem. Muzycznie natomiast nie odbiega daleko od tego, co proponowała w ostatnich latach. Sporo tu folkowych krajobrazów, organicznych klimatów, pojawia się też odrobina bluesa. Harvey znów chętnie sięga po dalekie od rocka instrumentarium. Słychać więc niepokojący ksylofonowy rytm (numer tytułowy), posępne dęciaki ("The Last Living Rose", "All And Everyone"), organy czy autoharfę. Oczywiście nie brakuje też tamburyna czy pięknie metalicznej gitary. Angielka z pomocą Johna Parisha i Micka Harveya postarała się jednak, by aranżacje nie przyćmiły kompozycji. Wszystko jest więc użyte z umiarem, by jedynie nadać nagraniom szlachetnego, nieco surowego szlifu.

Pomimo poważnych tekstów, utwory wydają się niezwykle lekkie, skoczne, przestrzenne a chwilami wręcz zwiewne ("Hanging in the Wire"). Szkielet "The Glorious Land" to po prostu popowa piosenka, którą PJ z kolegami potrafiła zmienić w małe arcydzieło. Równie piękne jest "In the Dark Place", a "Bitter Branches" skrywa w sobie coś drapieżnego, co eksplodowałoby wraz z użyciem przesterowanej gitary elektrycznej. Znalazło się nawet miejsce dla odrobiny reggae ("Written on the Forehead").

"Let England Shake" to z jednej strony bardzo eklektyczna rzecz, z drugiej spójny, kompletny album. Znakomite kompozycje i nietuzinkowe brzmienia. Intrygujące rozwiązania i artystyczna skromność. Krótko mówiąc, PJ Harvey.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: pj harvey