Recenzja

16-02-2012-19:48:30

Toddla T - "Watch Me Dance"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

To mogła być taneczna płyta roku. Mogła, ale została nią tylko na papierze. Młody nabytek wytwórni Ninja Tune nie podołał zadaniu.

Wybrany na pierwszy singel klubowy wymiatacz z udziałem rapera Roots Manuvy "Watch Me Dance" pozwalał wierzyć, że reszta pierwszego albumu Toddli T dla brytyjskiej Ninja Tune utrzymana będzie na chociaż porównywalnym poziomie. Może niekoniecznie wyznaczająca nowe kierunki na klubowej scenie, ale przynajmniej zdrowo kopiąca. Ta, mimo że rzeczywiście nadaje się tylko do tańca, jeśli już nami wstrząsa to wyłącznie okazjonalnie. Ale potencjał albumu był znacznie większy - w końcu jego autor to młoda zdolna bestia, która nie dość, że z pomysłem żongluje imprezowymi brzmieniami (dancehall, UK garage, dubstep i drum'n'bass to tylko początek listy jego ulubionych gatunków), to jeszcze potrafi na jednym krążku zgromadzić takie sławy, jak wspomniany już wcześniej Manuva, a także Roisin Murphy (po raz kolejny czaruje swoim wokalem), Ms. Dynamite czy Skream. Brzmi zachęcająco, prawda? Nic więc dziwnego, że oczekiwania wobec jego kolejnego krążka były spore nie tylko na Wyspach. Z ciekawością wypatrywali go też fani Ninja Tune - po gorących latach 90., pełnych świetnych premier, dla wytwórni nastał teraz trudny czas, dlatego po każdej nowej pozycji w jej katalogu spodziewamy się najlepszego.

Toddla miał nie tylko spore ambicje, ale i szanse, by "Watch Me Dance" stał się jej kolejnym tanecznym klasykiem. Jak się jednak okazało, najlepsze dopiero przed nim i przed nami - 26-latek jest na dobrej drodze, ma zadatki na gwiazdę klubowych parkietów, ale na nowej płycie notuje niestety spadki formy. A tego w trakcie dobrej imprezy nikt przecież sobie nie życzy.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: toddla t