Recenzja

29-03-2012-14:12:20

Sebastian Bach - "Kicking & Screaming"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Sebastian Bach jest w formie, ma na wskroś rockową duszę, ale z tym kopaniem to trochę przesada.

Kiedy byłam nastolatką i z mojej ściany zniknęły plakaty Madonny i Sandry, dość szybko ich miejsce zajęły zdjęcia Guns N' Roses i Skid Row. Sebastian Bach był jedną z moich pierwszych muzycznych miłostek. "Slave to the Grind" zresztą nadal uważam za kapitalną płytę, a Bacha za bardzo dobrego wokalistę. Przyznaję bez bicia, z zapartym tchem nie śledzę jego kariery, szczególnie, że ostatnio ciągnęło go do country, ale wszystkie odcinki "Kochanych kłopotów" ("Gilmore Girls") z jego udziałem widziałam. No i co tu dużo kryć, stara miłość nie rdzewieje. Pomimo tej słabości i płomiennych uczuć, ciężko zachwycać się "Kicking & Screaming".

Proszę mnie nie zrozumieć źle. Nie spodziewałam się bóg wie czego. Gdyby muzyka była matematyką, okazałoby się, że wszystkie składowe równania się zgadzają. Są zdolni współpracownicy (gitarzysta Nick Sterling i perkusista Bobby Jarzombek), jest solidna dawka hard rocka, trochę heavy metalu i oczywiście melodie. Szybkie i energiczne, ale i spokojne, wokalista przecież od zawsze lubił ballady. Album wyprodukowany jest bardzo dobrze, jest energia, słychać, że Bach się angażuje. Wciąż potrafi wrzasnąć. Wychodzi jednak z tego równie poprawny, co przeciętny materiał.

Brakuje żaru, "mięcha", tego czegoś, co sprawi, że muzyka wbije się pazurami i nie puści. To dobre piosenki, w niektórych drzemie jakaś siła. "Kicking & Screaming" nie jest jednak płytą, która skopie tyłki, a wydaje mi się, że Sebastiana wciąż na taki album stać.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!