Recenzja

28-09-2012-21:32:00

Grizzly Bear - "Shields"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Nie taki straszny niedźwiedź grizzly, jak go malują. Nowa płyta amerykańskiego kwartetu najlepszym na to dowodem.

Trzy lata po z uznaniem przyjętym w muzycznym środowisku albumie "Veckatimest", załoga Grizzly Bear ponownie z wdziękiem uderza w artrockowe tony, wyznaczając znowu nowe poziomy nie tylko dla siebie samej, co nowej muzyki rockowej w ogóle. Gitarowe struktury mieszają się w piosenkach Amerykanów z kameralnym brzmieniem, folkiem i ambitnym popem, tworząc muzykę bardzo spokojną z wierzchu, ale w środku buzującą od emocji i kompozytorskich pomysłów. Ona ma sprawiać wam jednocześnie przyjemność i ból, ma fascynować i hipnotyzować, czarować i za każdym razem zaskakiwać na nowo, a piękne melodie i refreny towarzyszyć wam przez kolejne tygodnie. Nie będzie o to trudno, bowiem zawartość "Shields" cała błyszczy od ładnych i miłych dla ucha piosenek. Grizzly Bear z gracją tkają subtelne, choć naładowane cudownym artystycznym nieładem, kompozycje, które niby mimowolnie przewijają się przez głośniki, jakby zupełnie nie zaburzając naszej rzeczywistości, ale w konsekwencji wdzierają się pod skórę i zostają tam jeszcze przez długi czas.

Jeśli prawdą jest, że "Shields" to najbardziej kolektywne dzieło amerykańskiej formacji, należy życzyć muzykom, by ten mocno zespołowy tryb pracy przyswoili sobie na lata - z połączenia ich licznych patentów i artystycznych spostrzeżeń powstała bowiem płyta bardzo zróżnicowana, ale spójna i zarazem najbogatsza w karierze. Co oczywiście nie znaczy, że nie stać ich na więcej. Wręcz przeciwnie - po takim krążku słuchacze będą tylko oczekiwać kolejnych niedźwiedzich skoków w górę.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!