Recenzja

30-04-2014-17:16:12

Brody Dalle - "Diploid Love"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

W tym sezonie modne jest wszystko, co kojarzy się z latami dziewięćdziesiątymi - ubrania, filmy, seriale i - a jakże - muzyka. Kto ma ochotę wybrać się w podróż dwie dekady wstecz, na soundtrack śmiało może wybrać jeszcze ciepły longplay "Diploid Love".

Brody Dalle dopiero teraz wydała pierwszy solowy album, którego brzmienie można uznać za wypadkową między stylem jej dwóch poprzednich kapel - punkowej The Distillers i mniej udanego, popowego kolektywu Spinnerette. Przy "Diploid love" nie eksperymentuje, kompozycje buduje na sprawdzonych rozwiązaniach. Owszem, usłyszymy tu i dziecięce głosiki i trąbki mariachi, ale trzon stanowią postgrunge'owe gitary i niemożliwy do podrobienia, zachrypnięty wokal.

Pięć lat przerwy w nagrywaniu i dwa porody nie złagodziły temperamentu Dalle - album otwiera bezceremonialny, zadziorny numer "Rat Race", by za chwilę przejść w punkową petardę "Underworld". Warto dodać, że akurat ten numer Brody napisała jeszcze za czasów The Distillers. Stare dobre czasy przypominają też dźwięki "Don't Mess With Me". Popowego, bardziej przebojowego sznytu nie brakuje za to singlowi "Meet The Foetus/ Oh The Joy", nagranego z niezawodną Shirley Manson, a to nie jedyna muzyczna osobowość, która maczała palce przy "Diploid Love". Brody Dalle wspierali również Nick Valensi z The Strokes i Emily Kokal z Warpaint.

Niestety na próżno szukać tu potężnych ballad na miarę "The Hunger" ("Coral Fang", 2003). Przydługa kołysanka "I Don't Need Your Love" brzmi jak nieudana kopia stylu Portishead, jeszcze gorzej prezentuje się rozwlekły, smętny numer "Blood in Gutters". Honor ratuje ironiczny, pokręcony kawałek "Parties for Prostitutes", który zamyka dzieło.

Dwa tytuły utworów z "Diploid Love" idealnie oddają charakter longplaya: "Rat Race" i "I Don't Need Your Love". W wyścigu szczurów Dalle na pewno nie chce uczestniczyć, nie zabiega też o aplauz. Żaden z numerów nie został stworzony na siłę, teksty emanują za to pewnością siebie i dojrzałością. Wokalistka za nic ma aktualne trendy i nie dąży do perfekcjonizmu. Mimo to, stworzyła album świeży, nonszalancki i zaskakująco skuteczny.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!