Recenzja

14-10-2015-22:57:56

Bokka - "Don't Kiss and Tell"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Bokka wciąż jest tajemnicza, chłodna, klimatyczna, ale na drugiej płycie zdecydowanie bardziej rockowa.

Fani niech nie popadają w popłoch, to nie Bon Jovi czy Nickelback. Kompozycje są budowane w podobny sposób, mamy ten sam lekko nawiedzony, lekko hipnotyzujący wokal, nadal ważna jest atmosfera, ale druga płyta tria ma inne, bardziej wyraziste, a zarazem nerwowe brzmienie.

Jeśli imienny debiut przypominał skandynawskie granie, "Don't Kiss and Tell" to zdecydowanie brytyjski materiał. Bardziej surowy, z mocniej wyeksponowanymi gitarami (nie tylko prowadzącą, lecz również ślicznie burczącym basem). Pojawiają się skojarzenia z The Cure ("Unspoken"), New Order ("Changing Lovers"), shoegaze'owymi czy nowofalowymi formacjami. Całość jest bardziej rozedrgana, pulsująca, z akcentem położonym na rytm. Nie brakuje oczywiście elektroniki, ta jednak jest posztkowana, dzika, zniekształcona, wielowarstwowa... trochę jak w klasycznym Radiohead czy na pierwszych płytach Björk. Nie brakuje jednak i gładkich synthpopowych elementów ("Let It" - najbardziej przypominające poprzedni longplay). Nowe utwory na pewno bardziej żyją, są bardziej chropowate, mają bardziej zróżnicowaną fakturę i więcej nierównych krawędzi.

"Don't Kiss and Tell" na pewno nie rozczarowuje, co więcej ciekawi i zachęca do ciągłego odkrywania na nowo. Prawdziwym sprawdzianem będą jednak występy Bokki. Nowe utwory zdają się bowiem mieć ogromny potencjał koncertowy. Na żywo powinny wciągać i elektryzować, a może nawet nokautować.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: bokka