Aktualności

30-08-2011-15:26:00

Justin Bieber - "Never Say Never - The Remixes"

Udostępnij! Tweetnij!

Justin Bieber najwyraźniej chce mieć jeszcze więcej fanów i to nie tylko pośród przedstawicielek płci pięknej. Wokalista, nie bez pomocy innych, zrobił właśnie spory krok, który pomoże mu przekonać do siebie kogoś innego niż piszczące małolaty z błyszczykiem na ustach.

Trzeba przyznać, Kanadyjczyk ma znakomitą ekipę, która kieruje jego karierą. Jednym małym wydawnictwem Bieber stał się kimś więcej niż fenomenem YouTube'a i bożyszczem nastolatek. Patent równie genialny, co prosty. Justin wziął swoje kompozycje i podzielił się nimi z kilkorgiem wykonawców. Jaden Smith w "Never Say Never" i Miley Cyrus w koncertowym, lepszym niż studyjne, wykonaniu "Overboard" to naturalni partnerzy - ulubieńcy dzieciaków. Zaproszenie jednak legend pop-country - Rascal Flatts, to już bardzo sprytny ruch. Nie dość, że "That Should Be Me" z ich udziałem zrobiło się mniej cukierkowe, a bardziej epickie, to Justin ma szansę przypodobać się wszystkim, którzy lubią ładne ballady. Miłośnicy nowoczesnego R&B zwrócą na niego uwagę za sprawą "Up" nagranego z pomocą Chrisa Browna. Jest też coś dla entuzjastów tanecznych rytmów w postaci "Somebody to Love" z udziałem mentora Biebera, Ushera (acz poza wstawkami starszego kolegi wersja niewiele różni się od pierwotnej). Najlepiej jednak spisali się - co nie powinno nikogo dziwić - Kanye West z Raekwonem. Dzięki nim "Runaway Love" nabrało charakteru, szorstkości, a wpleciony między burczące bity falset Justina przypomina sample z The Jackson 5, co dobrze wróży na przyszłość. Dla najwierniejszych fanów jest premierowy kawałek - klasyczny highschoolowy "Born to Be Somebody".

Justin Bieber jest niewątpliwie popkulturowym zjawiskiem. "Never Say Never - The Remixes" pokazuje jednak, że sprawdza się nie tylko w adresowanych do podlotków piosenkach. Jeśli mutacja nie pokrzyżuje mu planów, ma szansę na długą, pełną sukcesów karierę.


Udostępnij! Tweetnij!

TAGI: