Aktualności

29-09-2013-15:57:20

Rüfüs - "Atlas"

Udostępnij! Tweetnij!

Macie już swoją płytę rokur Ja tak - tę właśnie, ale to dlatego, że jest idealna na każdą porę roku, na letnie upały, jesienne słoty, podróże przez zimowe zaspy czy wiosenne przebudzenie. Do tego to płyta na dzień i noc, na imprezowy bifor czy after, drogę do pracy, obiad z rodziną, wieczorny relaks.

Australijski kwartet swym debiutem potwierdza tylko, że to rok Antypodów dołączając swój krążek do tegorocznych wydawnictw Empire Of The Sun, Strange Talk i Midnight Juggernauts.

Mimo pewnych różnic stylistycznych wszystkich można zaklasyfikować do tanecznej odmiany indie popu, jednakże Rüfüs jest z nich najbardziej osadzony w klubowej stylistyce. Choć na koncertach używają poza syntezatorami tradycyjnej perkusji i gitary, to płyta jest w pełni elektroniczna, a jeśli pojawiają się żywe instrumenty to i tak są cyfrowo modyfikowane.

Co może zaskoczyć, album słuchany wieczorem uspokaja, a z rana, głośniej, pobudza. Rytmicznie utwory nawiązują do spokojniejszej odmiany house - deep, zaś melodyjnie eteryczna atmosfera czasem zalatuje "lekkim Buurenem", a to przez stosowanie znanych z europejskiego transu "podbijaczy atmosfery" - rytmicznie powtarzających się krótkich fraz bez bitu perkusji a doprawionych wokalem, które wprawiają klubowiczów w stan euforii.

A może jest to po prostu klubowa płyta
Poniekąd tak, bo Rüfüs poza występami live grywa sety DJ-skie - taka zmiana świadomości i podejścia do rocka to żadna nowość na zgniłym zachodzie, a w Polsce na taki sposób tworzenia przygotowuje nas Kamp!, do którego Australijczykom jest dość blisko.

Nie chcę szczególnie wyróżniać żadnych utworów, ale poza singlowym i najbardziej przebojowym "Take Me" rozbraja mnie finał w postaci 7-minutowego "Imaginary Air" - gloryfikacji i triumfu transowej hipnozy pod płaszczykiem popu, która to jest coraz bardziej wyczuwalna od połowy płyty.

Każde przesłuchanie materiału przesuwa suwak sympatii do grupy w górę a 11 utworów urzeka coraz bardziej. Dla mnie to debiut tak doniosły i godny zapamiętania jak jedynki Ou Est Le Swimming Pooll czy Delphic z Anglii i mam nadzieję, że Australijczycy wkrótce staną się rozpoznawalni także poza swoją piaskownicą.


Udostępnij! Tweetnij!

TAGI: