Recenzja

28-06-2011-19:02:24

Kult - "MTV Unplugged"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Kult to doskonały zespół koncertowy. Ale do tej pory znany z "elektrycznego" wcielenia. Okazuje się, że w wersji akustycznej także potrafi porwać publiczność.

Trochę to dziwne, bo Kultu w takim otoczeniu jeszcze nie widzieliśmy. Aura jest, powiedziałbym, kabaretowa, z dywanami, lampami z dużymi stylowymi kloszami. Zespół siedzi, a spoczywająca na fotelach publiczność okala scenę w warszawskim Och-Teatrze.

Uderzenia początkowo brakuje. Kto widział Kult na żywo wie, że przez około trzy godziny zachodzi potężna wymiana energii. Ludzie szaleją, Kazik miota się po scenie. Bez względu na to, kiedy przestałby śpiewać, publika dośpiewałaby tekst za niego. Lecz temperatura akustycznego występu stopniowo rośnie. Aż następuje eksplozja i wyrywa ludzi z foteli w "Zegarmistrzu światła" Tadeusza Woźniaka. Wybuchy powtarzają się potem kilka razy i robi się naprawdę gorąco. Łącznikiem z obliczem elektrycznym Kultu są zabawne zapowiedzi Kazika, w które wplata od czasu do czasu anegdoty. Ale widać, że wokalista, będący w dobrej formie, nie czuje się dobrze na siedząco. Nosi go i można odnieść wrażenie, że zaraz wstanie i fotel rozwali.

Świetnie zaprezentowali się goście. Dr Yry rozbawia do łez. Zaczął od wywrotki przy wejściu na scenę. Potem była wesoła zapowiedź "Nie dorosłem do swych lat" (ponoć pierwszej piosenki, jaką wykonał na trzeźwo). Był niczym skrzyżowanie Konja z najlepszych czasów z Janem Himilsbachem. Tomek Kłaptocz z Buldoga świetnie zaśpiewał "Bliskie spotkania 3 stopnia". Mirosław "Zacier" Jędras pojawił się w "Gdy nie ma dzieci". Z rozbrajającą szczerością przyznał, że ekstrawagancki strój (z różnokolorowymi balonikami) ma odwrócić uwagę ludzi od tego, że nie umie śpiewać. Fakt, śpiewakiem wielkim on nie jest i nie będzie, lecz jako showman czy konferansjer może zarobić niemało.

Że nie było to przedsięwzięcie lekkie, łatwe i bezstresowe przekonuje "making of". Dowiadujemy się tego z ust muzyków, ich menedżera Piotra Wieteski, ludzi z MTV, realizatorów. Zobaczymy tam też Kult tuż przed wejściem na scenę i chwilę po zejściu z niej. Bez fajerwerków, słodzenia wszem i wobec. To kolejny powód, dla którego "MTV Unplugged" ogląda się z minuty na minutę coraz milej. A przy "Czarnych słońcach", "Arahji" czy "Jeźdźcach" ciary miałem nie mniejsze niż przy wersjach z prądem.

Elektrycznym piosenkom akustyczne odchudzanie z liftingiem w pakiecie nie odbiera mocy, a w paru przypadkach czyni więcej niż ciekawymi. Można się zastanawiać, czemu nie wzięto na warsztat na przykład "Krwi boga", "Wódki", "Do Ani", i wielu innych. Tylko po co tracić czas, zamiast obejrzeć DVD? Dowiemy się z niego także, że na 2011 rok Wieteska planuje akustyczną trasę Kultu. Pewnie zestaw piosenek będzie wtedy większy. Cierpliwości.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: kult