Recenzja

11-02-2009-12:19:26

Lily Allen - "It's Not Me, It's You"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

W ostatnich dwóch latach Lily Allen zrobiła bardzo dużo, byśmy przestali o niej myśleć jako o wokalistce. Na szczęście za sprawą "It's Not Me, It's You" wszystko wraca na właściwe miejsce i można o młodej Brytyjce znów pisać do magazynów muzycznych zamiast do serwisów plotkarskich.

Druga płyta Allen to bardzo zgrabnie i z klasą przygotowany produkt. Oparty w całości o muzykę Grega Kurstina i pozbawiony gości, przez co brzmiący w pełni autentycznie, a w dodatku spójnie. Lily i Greg wyśmienicie wywiązali się z roli gospodarzy, prezentując nam pełną gamę muzycznych smaków i brzmień. Od klasycznego, brytyjskiego popu, przez brzmienia electro, odrobinkę R&B, na domieszce country i folku wcale nie kończąc. Do wyboru, do koloru, ale najważniejsze, że muzykę na "It's Not Me, It's You" można ocenić wysoko.

Jeśli muzyka okazałaby się dla was jednak za mało przyprawiona i pozbawiona większego wyrazu, wrażenia te zapewnia sama Lily Allen, której teksty są równie ostre i pieprzne jak na debiucie. To nie jest ułożona, grzeczna dziewczyna. Może nawet nie jest nazbyt mądra, bo śpiewanie o facetach, którzy nie spełnili jej życzeń w łóżku czy kolejnych zakrapianych imprezach może odrzucić spragnionych co bardziej wrażliwej twórczości.

Lily nie jest jednak artystką, która ma zamiar zmieniać świat. Ona jedynie w każdym szczególe opisuje ten swój. Złote dziecko serwisu MySpace wciąż nie chce w pełni dorosnąć. A może inaczej. Dorosła jest, ale dojrzałości w kwestiach życiowych czasem brakuje. Na szczęście muzyczny egzamin dojrzałości, jakim jest mityczna druga płyta, zaliczyła na cztery z plusem.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!