Recenzja

14-06-2009-02:01:53

The Killers - "Day & Age"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Trzeci album jest bardzo niebezpieczną płytą w dorobku kapeli. Stare przysłowie "do trzech razy sztuka" jednych może pogrzebać, innym zaś pomóc zmartwychwstać. The Killers z "Day & Age" stoją właśnie nad tą graniczną przepaścią. A może to my - słuchacze - nad nią stoimy?

Formacja z Las Vegas nigdy nie posiadła jedynej, słusznej koncepcji, na to kim są i czym się mają stać. Z premedytacją uciekali przed jednoznacznym zaklasyfikowaniem. Zadebiutowali w wielkim stylu, w błyszczącej, mieniącej się poświacie dyskotekowego blichtru, który
wynieśli z rodzinnego miasta Las Vegas. Mając ogromny potencjał, by stać się supergwiazdami, wykonawcami topowym, takimi ze stadionów, na swoim drugim albumie oddalili się od łuny tych wszystkich świateł i udali wprost na pustynię. Przybrudzili się piaskiem, zapuścili wąsy, wsunęli na siebie kowbojskie stroje i… stali się outsiderami. Na trzecim zaś zrobili manewr wydawać, by się mogło doskonały - po prostu połączyli ze sobą obie poprzednie koncepcje. Powstało coś po środku, co znacznie utrudnia ich ocenę. Powstała trzecia droga, którą albo podążymy za zespołem, albo zawrócimy - bo jeśli nawet zespół wie gdzie jest, słuchacze mogą mieć problem z percepcją.

Jest na pewno bardzo popowo. Może aż nazbyt. Są momenty, w których odczuwamy jakiś rodzaj naiwności muzycznej, chwile, gdy przez myśl przechodzi nam, czy zespół nie chce po prostu zbić na tym materiale łatwej kasy, a nas uraczyć czczą melodią. Osobiście uważam jednak, że w grę wchodzi tutaj druga opcja, ta szczera - chęć zaaplikowania nam czystej brzmieniowej emocjonalności. Poza tym The Killers mają jeszcze w zanadrzu teatralność, podszytą rockową siłą, która, już może nie zwala na kolana, ale na pewno powoduje, że
nasze serce szybciej zaczyna bić, co wskazuje jednoznacznie, że tutaj cały czas chodzi o sztukę. Poszczególne utwory mocno różnią się od siebie można nawet odnieść wrażenie, że słuchamy kompilacji hitów. Zresztą każdy z osobna kawałek posiada bardzo zmienną i zaskakującą budowę, a w całości "Day & Age", to jedna wielka karuzela brzmień.

Po przesłuchaniu całości materiału pozostaje posmak czegoś nie do końca zrozumiałego i pulsujące pytanie: wizjonerzy czy szaleńcy?

Podziel się na facebooku! Tweetnij!