Recenzja

18-09-2009-15:27:39

New Model Army - "Today Is A Good Day"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Ci, którzy ze smutkiem zwieszali głowy po dwóch ostatnich produkcjach New Model Army, teraz mogą je unieść nieco wyżej. Justin Sullivan udowodnił, że wciąż potrafi pisać dobre piosenki.

Armia Justina podniosła się z porażek, czyli dwóch poprzednich, nijakich produkcji. Przybyło jej wigoru, zaś amunicja jest skuteczniej rażąca. Może nie zawsze strzały są celne. Kilka ślepaków w 12-piosenkowym magazynku można znaleźć, jak choćby nużący, snujący się przez ponad 5 minut "North Star", Bad Harvest" czy "Ocean Rising".

Album powstał w cieniu tragedii (śmierć menedżera zespołu), ale nie jest on jedynie zbiorem podniosłych, dołujących pieśni. Sullivan wyrzucił z siebie nie tylko rozpacz po stracie przyjaciela, lecz również gniew, wściekłość, rozczarowanie współczesnym światem. Chwilami śpiewa jakby miał ochotę porządnie przyłożyć komuś między oczy (tytułowa piosenka), by za moment przejść do kojącej, niemal ogniskowej interpretacji ze wspomaganiem radosnego chóru ("Autumn"). Właśnie w zróżnicowaniu klimatu tkwi duża siła albumu.
Lider NMA swój przekaz odział w dużym procencie w ostre, dynamiczne dźwięki, niczym z mocniejszego okresu w historii Killing Joke (współpracownik tychże, Chris Kimsey, pomagał NMA w studiu), z przesterowaną gitarą i świetnie pulsującą, naturalnie brzmiącą sekcją rytmiczną (ponownie numer tytułowy plus jeden z najlepszych na płycie "States Radio" z końcówką na banjo). Stosuje też nieco mniej agresywny alternatywny rock, zdarza mu się również coś w konwencji walczyka podmalowanego folkiem ("La Push"). Jest i rzewna, nieco urockowiona w drugiej części, ballada "God Save Me", którą Justin może z powodzeniem wykonywać na swoich solowych, akustycznych koncertach. Do tego ciekawie dodające kolorów klawisze, chórki, gitarowe sola. Świetną pracę wykonał basista, który czasami wyłania się spod riffów, serwując krótką solówkę. I niech nikogo nie zmyli tytuł "Mambo Queen Of The Sandstone City". Nie ma mowy o żadnych latynoskich harcach. To udany, energetyczny rockowy kawałek (choć ten zaśpiew pod koniec zupełnie niepotrzebny). Jak ktoś chce przy tym tańczyć mambo, to na własną odpowiedzialność.

Przekonujący album, na którym znajdziemy szczerą, naturalnie brzmiącą alternatywnie rockową muzykę, którą łatwo jest sobie wyobrazić w sytuacji koncertowej i która - co najważniejsze - nie wypada z głowy po pierwszym przesłuchaniu, jak np. "Carnival". Nie jest to poziom "Thunder And Consolation", ale na albumie jest sporo dobrych piosenek, które wchłania się z ciekawością. Armia Sullivana przeprowadziła całkiem udany kontratak.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!