Recenzja

04-05-2010-22:11:38

Taylor Hawkins & The Coattail Riders - "Red Light Fever"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Taylor Hawkins to członek Foo Fighters, fan klasycznego rocka i kolega muzyków z Queen. Te trzy informacje na temat perkusisty dają duże wyobrażenie na temat muzyki, jaką tworzy z zespołem The Coattail Riders.

Jeszcze przed wydaniem drugiej płyty projektu, artysta nie pozostawiał złudzeń. - Pomyślałem sobie, że guzik mnie obchodzi, jeśli te utwory będą brzmieć, jakbym uprawiał seks z kolekcją moich ulubionych płyt, mam przede wszystkim dobrze się bawić - wyjaśnił obrazowo. Jak powiedział, tak zrobił. Mamy więc perkusyjne galopady à la Foo Fighters i głębokie ukłony w stronę lat 70. Słychać echa AC/DC, Motörhead czy wspaniałe harmonie w stylu Queen. To ostatnie najmniej powinno dziwić, skoro niejaki Brian May i Roger Taylor pojawiają się gościnnie na albumie. Nieco niepokoi jedynie, że bębniarz, który pełni tu również rolę wokalisty, wznosząc się na wysokie rejestry w skocznym "Way Down" przypomina Mikę bądź The Darkness przypominających Queen. Szczęśliwie, u Hawkinsa poziom testosteronu jest zdecydowanie wyższy i trzeba przyznać, że kawałek jest zgrabny i wpada w ucho. Podobnie zresztą jak pozostałe, najczęściej energiczne i ze stadionową ambicją. Pojawiają się jednak także spokojniejsze fragmenty (balladowe "Hell To Pay", świetnie rozwijające się bluesowe "Never Enough"), ciepłe od organicznych aranżacji, dalekie od ckliwych zagrywek czy egzaltowanego dramatyzmu.

Utwory na "Red Light Fever" może nie są wybitne, co więcej, są przeciętne i przewidywalne, ale zagrane ze szczerością i autentycznym entuzjazmem, stanowią smaczny kąsek dla fanów prostego, tradycyjnego rocka. Taylor Hawkins nie udaje, nie robi niczego pod publiczkę. Nie ogląda się na mody, lecz tworzy, jak mu serce podpowiada i za to należą mu się słowa uznania.

I wszystko jest dobrze, fajnie, dopóki nie usłyszymy ostatniego nagrania. "I Don't Think I Trust You Anymore" to także czysto rockowy kawałek, ale nie tak oczywisty jak poprzednie. Kompozycja jest zdecydowanie bardziej rozbudowana i ambitna, z ciekawymi muzycznymi niespodziankami, nerwowym klimatem i chwytliwym, motorycznym refrenem. Ten kapitalny numer pokazuje, że Hawkins to ktoś więcej niż miłośnik Queen i integralna cząstka Foo Fighters. Szkoda trochę, że to jedyna taka perełka w zestawie.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!