Recenzja

31-10-2010-15:17:03

Belleruche - "270 Stories"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Dotąd kojarzyłem ich z leniwymi, soulowo-folkowo-bluesowymi brzmieniami. Na trzeciej płycie Belleruche pokazali, że umieją grać z pazurem i bezapelacyjnie tym wygrali.

"270 Stories" od samego początku ucieka w stronę rockowej psychodelii, kwaśnej elektroniki, jednym słowem mocno hipnotycznej muzyki. DJ Modest kapitalnie żongluje samplami i sprawia, że w jednym nagraniu pojawiają się zarówno agresywne skrzypce jak i skomplikowane partie bębnów. Ricky Fabolous dokłada do tego gitarę albo bas a wokalistka Kathrin deBoer kapitalnie się w tym klimacie odnajduje. Momentami "270 Stories" przynosi skojarzenie ze starymi osiągnięciami Portishead, po czym następuje nagła zmiana brzmienia i mamy już ugrzecznione The Dead Weather z kobiecym wokalem. Ani przez chwilę nie ma nudy, trwające przeciętnie trzy i pół minuty piosenki zgrabnie w siebie przechodzą, a w efekcie całość - chociaż zróżnicowana - zachwyca spójnością.

Zastanawiam się, co by było, gdyby deBoer postanowiła jeszcze bardziej odlecieć wokalnie, pójść np. w stronę Alice Russell. Prawdopodobnie z bardzo udanej płyty mielibyśmy płytę fantastyczną. W sumie jednak i tak nie ma na co narzekać. Jedna z najbardziej pozytywnych niespodzianek 2010 roku.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: belleruche