Recenzja

11-02-2011-22:31:31

Apocalyptica - "7th Symphony"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

"Piłują" ci Finowie na wiolonczelach i "piłują". I chyba znaleźli sposób, by owo "piłowanie" za szybko się nie nam znudziło.

Fińscy wiolonczeliści to ludzie inteligentni i ambitni. Dlatego w pewnym momencie dotarło do nich, że trzy wiolonczele i granie samych coverów nie jest dobrym pomysłem na udaną i długą karierę. Stąd od kilku krążków na płytach Apocalyptiki ciekawi goście, którzy ubarwiają wiolonczelowe ataki wokalnie lub instrumentalnie. Wyczuwalny jest też lekki skręt Finów w kierunku progmetalowym oraz coraz lepsze kompozycje ilustracyjne. Gdybym miał doradzać im w karierze, poważnie zastanowiłbym się, czy nie byłoby dobrym pomysłem zaangażowanie się na poważnie w muzykę filmową. Papiery na dobre utwory instrumentalne mają ("On The Rooftop With Quasimodo", dosyć ponura "Sacra"), a i znajomości w biznesie przednie. Tacy producenci, jak Joe Baresi i Howard Benson z byle kim nie pracują. A Dave Lombardo ze Slayera wspiera Finów po raz kolejny (mocno apokaliptyczny "2010"). Ale z gości najlepiej wypadają ci dający głos. Najmocniej lansuje się singel "End Of Me" z Gavinem Rossdale'em z Bush. Lecz mnie bardziej przypadła do gustu piosenka "Broken Pieces" ładnie zaśpiewana drżącym głosem przez Lacey Mosley z Flyleaf. Zaraz za nią postawiłbym lekko zalatujący landrynkowatą rozpaczą a la Nickelback "Not Strong Enough" z Brentem Smithem z Shinedown. Nie zachwyca "Bring Them To Light" z Joe Duplantierem z Gojiry. Ot taka szybka, mało pomysłowa nawalanka z umiarkowanym wydzieraniem się.

Proporcje u Apocalyptiki jeszcze są na korzyść instrumentalnych kawałków z mocnym "piłowaniem". Ale czuć, że Finowie dostrzegli, iż obecność piosenek i dość znanych wokalistów dała im lepszą pozycję w Ameryce. Z rozmów z fanami i ludźmi z biznesu muzycznego zapewne dowiedzieli się z kolei, iż im więcej śpiewania, tym wolniej ich płyty się nudzą. Pewnie wciąż będą pisać takie śliczne instrumentalne miniaturki, jak "Beautiful", lecz nie zdziwię się, jak z czasem utwory śpiewane będą górować nad "piłowaniem". Nie mam nic przeciwko odwróceniu proporcji, bo Finowie umieją pisać naprawdę niezłe piosenki, a im więcej ma się na koncie, tym więcej pomysłów można zrealizować. Taka prawda.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!