Roznegliżowane tancerki, Elvis i Fidel Castro na jednej scenie. To się mogło wydarzyć tylko na koncercie Jane's Addiction. I tylko w Halloween, w Nowym Orleanie.
Panowie ze Stateless tak długo kazali czekać na drugą płytę, że zupełnie o nich zapomniałam. Odkurzyłam jednak ich imienny debiut, na nowo się zakochałam i pełna nadziei przystąpiłam do słuchania krążka "Matilda". Na szczęście się nie zawiodłam.
Francuski kolektyw nie chce być zaszufladkowany jako mistrzowie ładnego, miłego dla ucha, ale na dłuższą metę nudnego grania w stylu lounge i bossa nova. Ich aspiracje sięgają dalej, czego całkiem udanym dowodem jest najnowsze wydawnictwo.
Trudno uwierzyć, że "Rated R" stuknęło 10 lat. Nie chodzi o to, że czas leci jak oszalały (choć bez wątpienia jest to nieokiełznany skurczybyk), ale raczej o to, że materiał z drugiego albumu Queens of The Stone Age nic się nie zestarzał i nadal brzmi po prostu fenomenalnie.
Doktor Doolittle rozumiał język zwierząt. Zaś Eliza Doolittle doskonale rozumie, na czym polega retro pop i demonstruje to w skondensowanej, eleganckiej formule.