Recenzja

07-05-2011-15:15:08

Soundgarden - "Telephantasm"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Zestaw największych przebojów, szczególnie wykonawców od dłuższego czasu milczących, to swoisty papierek lakmusowy jakości ich dokonań. Jeśli tak właśnie oceniać "Telephantasm" wychodzi nam, że Soundgarden był/jest genialnym zespołem.

Tak, wiem, że istnieje już kompilacja "przebojów" Soundgarden ("A-Sides") i owszem, doskonale zdaję sobie sprawę, że od jej wydania, grupa nie nagrała nowego materiału. Jaki więc sens ma "Telephantasm"? Otóż, taki sam, jak każda inna składanka - chodzi o to, żeby przypomnieć (starym) i przedstawić (nowym) fanom dorobek danego wykonawcy. W przypadku Soundgarden moment nie jest bynajmniej przypadkowy, w końcu panowie postanowili z początkiem roku wznowić działalność. Wróćmy jednak do omawianej kompilacji.

W sprzedaży dostępna jest wersja pojedyncza oraz edycja 2CD+DVD z teledyskami. Pierwsza to taki survival kit - niezbędne minimum, by zasmakować w muzyce kwartetu. Zestaw w zasadzie ułożony jest chronologicznie (w zasadzie, gdyż na końcu znajduje się nowy-stary numer "Black Rain"), co nie zawsze się sprawdza. W przypadku Soundgarden dzieło trzyma poziom (choć niekończenie równy) od początku do końca. Numery z pierwszej połowy lat 90. nic się nie zestarzały i wciąż zachwycają siłą ("Outshined") i niebanalnym pięknem ("Fell on Black Days"). Rzeczony "Black Rain" to odrzut z sesji "Badmotorfinger", nie ma więc możliwości, by był słaby. Ponadto miłą niespodzianką jest nieco zapomniany, kapitalny "Birth Ritual" z soundtracku "Singles".

Znacznie ciekawszą opcją jest oczywiście wielopłytowe wydawnictwo. Po pierwsze, siłą rzeczy mamy więcej "hitów", jak choćby potężne "Beyond the Wheel", zdaniem niżej podpisanej troszkę niedocenione "Big Dumb Sex" czy miażdżące "Slaves & Bulldozers". Całość uzupełniają natomiast alternatywne wersje niektórych numerów, z których największe wrażenie robi bodaj wersja live "Jesus Christ Pose" - wydłużone do ponad 7 minut wypada niesamowicie. Na płycie znajdziemy jeszcze 2 inne zarejestrowane na żywo kawałki - "Pretty Noose" oraz "Blow Up the Outside World" - ich obecność znacznie podnosi wartość zestawu, bo do tej pory próżno w sklepach szukać koncertowego wydawnictwa Soundgarden.

Wszystko, licząc nawet z klipami, to oczywiście tylko fragment tego, co do zaoferowania ma Soundgarden. Jako przypominacz "Telephantasm" sprawdza się jednak znakomicie ("Badmotorfinger" i "Superunknown" wróciło na wysoką rotację do mojego odtwarzacza). Jako wprowadzenie do twórczości zespół raczej też, szczególnie, że materiał od razu został udostępniony w "Guitar Hero", co zagwarantowało nakład ponad miliona egzemplarzy. Innymi słowy kompilacja spełniła swe zadania i rozbudziła apetyt na więcej.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!