Recenzja

30-09-2011-11:18:39

CANT - "Dreams Come True"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Kiepskie płyty można o kant stołu rozbić, ale na pewno nie tę.

Zacznijmy od końca. Grizzly Bear - tak nazywa się na pewno dobrze znana wszystkim fanom alternatywnego grania formacja, w której udziela się z powodzeniem Chris Taylor. Ów pan, najwyraźniej zmęczony muzykowaniem lub głodny nowych wrażeń, postanowił spróbować własnych sił w pobocznym, solowym projekcie. Nazwał go CANT i nie czekając długo wydał pod tą nazwą debiut "Dreams Come True". Nie byle gdzie, bo w samej Warp Records - wciąż bardzo istotnej dla ambitnego grania.

Nazwą wytwórni nie ma co się jednak sugerować, Taylor zamiast wkręcać się w elektroniczne eksperymenty, którym hołdują najsłynniejsi przedstawiciele firmy, daje przede wszystkim upust kompozytorskim ambicjom. Proponuje nam więc mniej i bardziej (tych na szczęście jest więcej) piosenki, w których raz brzmi jak młodszy brat The Flaming Lips, kiedy indziej jak sumienny uczeń Trenta Reznora albo UNKLE. Choć budżet produkcyjny musiał mieć nieduży, nafaszerował utwory ciekawymi detalami, nadając nawet z pozoru nijakim balladom sporo uroku. Duszna atmosfera, klimat niczym z przyciemnionej sypialni, wciąga i zachęca do powrotu.

I nawet jeśli "Dreams Come True" nie stanie się waszą ulubioną płytą na kolejne półrocze, warto spróbować zagłębić się w świat emocji i pragnień gitarzysty Grizzly Bear. Czasami co prawda wieje z niego chłodem, ale nawet przy surowych dźwiękach klawiszy Taylor bywa przekonujący.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: cant