Recenzja

20-01-2012-03:05:22

Biffy Clyro - "Revolutions: Live at Wembley"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

U nas grali w maleńkiej Proximie (i na Jarocinie), tymczasem na Wyspach wypełnili Wembley. Owszem, jeszcze nie stadion tylko arenę, ale koncertowe wydawnictwo Szkotów to dowód, że i ten wielki obiekt sportowy jest w ich zasięgu.

"Revolution: Live at Wembley" to zestaw CD i DVD. Choć na ogół w przypadku wydawnictw live wolę samą muzykę, tym razem jest inaczej. Zespół potrafi zabrzmieć jeszcze potężniej niż ze studia, gromiąc z głośników (otwierające "The Captain"), jeszcze lepiej radzi sobie ze spokojniejszymi, bardzo ekspresyjnymi utworami ("God And Satan"). Kto jednak kocha Biffy Clyro za elektroniczne smaczki, będzie rozczarowany - to czysty, organiczny, momentami monstrualny rock. Materiał jest jednak w dość typowym dla naszych czasów standardzie - wygładzony, mocno podczyszczony w postprodukcji, ze skromnymi przebitkami publiczności czasem w jakimś refrenie, najczęściej jednak między piosenkami. Trochę to drażni, kiedy jednak dochodzi wizja, bardzo łatwo dać się ponieść atmosferze show.

Pierwszy atut DVD jest prosty - panowie mają ładny zwyczaj występować bez koszulek. Przede wszystkim jednak kawał solidnej roboty wykonał reżyser, Simon Neil. To coś więcej niż kręcenie tego, co na scenie. Są tu iście artystyczne ujęcia, mnóstwo świetnie skontrastowanych z żywiołową muzyką sekwencji w zwolnionym tempie, piękny montażu. Gdy trzeba jest dynamicznie, ostro, gdy trzeba iście filmowo, epicko, nawet marzycielsko.

Widać energię, emocje. Szkoci potrafią dać się ponieść szaleństwu, gdy wykonują miażdżącą wersję "That Golden Rule", ale i stworzyć intymny, iście magiczny klimat, gdy w czasie "Machines" zjeżdża niesamowity żyrandol.

Krótko mówiąc, Biffy Clyro prezentuje się bardzo imponująco jako zespół koncertowy. Zgodzę się z wydawcą - koncertowa liga mistrzów.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!