Recenzja

01-03-2012-14:10:11

Russian Red - "Fuerteventura"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Lubicie ładne dziewczyny śpiewające ładne piosenki? Jeśli tak, na pewno polubicie Russian Red.

Pod wrogo i ostro wyglądającym pseudonimem kryje się wrażliwe dziewczę rodem z Madrytu. Lourdes Hernández, jak naprawdę nazywa się wokalistka, zadebiutowała w 2008 roku, krążkiem "I Love Your Glasses". Tym razem udało jej się do współpracy zaangażować muzyków Belle & Sebastian oraz Tony'ego Doogana. To dzięki nim "Fuerteventura", w porównaniu z dość suchą i surową poprzedniczką, brzmi tak miękko, przestrzennie i subtelnie. Kruchy głos Hiszpanki dopełniają dźwięki głównie akustycznych instrumentów, fortepianu i z umiarem użytych ozdobników. Hernández i koledzy grając na banjo czasem zabierają nas na prerię ("Everyday Everynight"), a czasem za sprawą słonecznych, pogodnych melodii na rozgrzaną słońcem plażę ("The Sun The Trees"). Russian Red to w równej mierze smutek i melancholia, co radość i optymizm. Delikatne kołysankowe ballady ("My Love Is Gone") i folkowe tańce ("Fuerteventura"), a nawet szczypta rockabilly ("January 14th"). Obowiązkowo też pustynny klimat ("Tarantino").

Trudno się do czegokolwiek doczepić. Są ciekawe pomysły aranżacyjne, kilka zgrabnych, wpadających w ucho piosenek, kilka bardzo urokliwych numerów. Całość lekka i przepełniona po brzegi dziewczęcym urokiem. Lourdes bez wątpienia potrafi też śpiewać, a głos ma momentami niesłychanie krystaliczny. "Fuerteventura" to naprawdę ładna płyta, ale... zupełnie niewyjątkowa. Nie ma nic, co wyróżniałoby Russian Red spośród innych indie-folkowych wokalistek. To jednak jedyna wada.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!