Recenzja

30-03-2012-13:36:03

SuperHeavy - "SuperHeavy"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Nazwa jest myląca. Ciężkich brzmień na płycie wiele nie ma. Jest za to sporo piosenek, o których można powiedzieć, że są super.

Tęskniący za latem otrzymali świetny podkład do wakacyjnych wspominków. SuperHeavy epatuje bowiem skocznym, słonecznym, radosnym, pozytywnym reggae w ilości sporej. Mięsistego gitarowego rocka nie ma tu wiele. Artyści tworzący supergrupę pochodzą z różnych stylistyk i generacji. Ale udowadniają, że muzyka to język uniwersalny i jeśli czuje się ją podobnie, można stworzyć dzieło, które nie będzie nosiło znamion sztuczności, robienia czegoś na siłę, na pokaz, lecz będzie czarować prawdziwymi emocjami.

Niemal wszystko tu gra (ballada "I Don't Mind", dość pompatyczne "World Keeps Turning" i "Unbelievable" nie przekonują). Joss Stone, będąca małolatą w tym gronie, doskonale sprawdza się w duetach z Jaggerem i Damianem Marleyem. Chwilami, kiedy mocno wokalizuje, można pomyśleć, że to młoda Aretha Franklin albo śpiewaczka renomowanego chóru gospel (w najbardziej czadowym w zestawie "I Can't Take It No More"). A jej "rozmowa" z Damianem Marleyem i Mickiem Jaggerem w "Rock Me Gently" to perełka. Przebojem już jest łagodnie bujające "Miracle Worker", pewnie będzie przebojem zniewalająca optymizmem "Satyameva Jayathe". Świetnie słucha się też choćby "One Day One Night" (ależ on cudnie narasta!) i rockowo-reaggae'owego "Energy".

Słychać w SuperHeavy skąd każdy z muzyków przyszedł, co lubi najbardziej. Dave Stewart ostatnimi laty raczej kocha rock i blues rocka niż to, co tworzył z Annie Lennox w Eurythmics (w "I Don't Mind" przemycono fragment tekstu "Sweet Dreams"). I jego gitara wiele razy daje temu wyraz. Aczkolwiek na Jamajce muzyk spędza dużo czasu, bo ma tam jedną z posiadłości, więc ze spuścizną Marleya ojca obcuje od dawna. I to również słychać wyraźnie.

Album to nie przypadkowy zlepek gatunków. To pieczołowicie przygotowana mozaika, której studyjna pedanteria (z której Jagger słynie) nie pozbawiła prawdziwej energii, szczerości. Płyta, choć nie zawiera ostrej muzyki, napędza niesamowicie z każdym kolejnym przesłuchaniem. Chce się do niej wracać. I to jest wielka zaleta albumu. Będzie żył swoim życiem jeszcze długo po wydaniu. Ciekawi mnie tylko, jaki będzie los pozostałych piosenek, bo muzycy SuperHeavy przyznali, że nagrali ich zdrowo ponad dwadzieścia. Bardzo chętnie bym je poznał.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: superheavy