Recenzja

23-04-2012-15:22:29

Justice - "Audio, Video, Disco"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Czekaliśmy na nią, jakby miała stać się klubową płytą dekady. Nie stanie się. Nie będzie nawet płytą 2011 roku.

"Audio, Video, Disco" to nie jest następca genialnego krążka "†". To album zupełnie innego duetu niż ten, który objawił się światu niesamowicie świeżą i zjawiskową dawką elektronicznej muzyki. Dlatego proszę zbytnio nie sugerować się tą recenzją - to, że nowy album Justice jest kompletnie zaskakujący, dla jednych może być wadą, dla innych wielką zaletą. Dlaczego zaletą? Bo nie ma tu powtórki z rozrywki, nie ma numerów, które mogłyby się bić o tytuły "D.A.N.C.E. 2" czy "Phantom 2011". Ba! Nie ma tu tak naprawdę żadnych hitów, które mogłyby rozpalić klubowy parkiet! Tym więc, którzy jak ognia unikają kopiowania ogranych już pomysłów, nowy krążek Justice może się spodobać. W każdym razie staram się to sobie wyobrazić. Sam jednak nie mogę przeboleć, że z tej ognistej muzyki z debiutu, od której nie mogłem się uwolnić na długo jeszcze po premierze (i wciąż z wielką ochotą do niej wracam) pozostał bezbarwny miks melodii niczym z francuskiego, królewskiego dworu i archiwalnych nagrań z rockowych koncertów z lat 70. - rozmemłany, jednym uchem wpadający, drugim...

Z nowym Justice może i jest zabawa, ale na pół gwizdka, na pewno nie taka jak na debiucie, na pewno nie taka, jakiej się po niej spodziewano (najgorszy numer na "†" naprawdę byłby tutaj najlepszy). Przykład: gra jeden z ciekawszych na tej płycie kawałków "On'n'On". Kiedy zaczyna rzeczywiście się rozkręcać, kiedy panowie nie boją się wreszcie mocniej uderzyć, utwór niespodziewanie się kończy. Na single z kolei wybrano kawałki, które przebojów wcale nie przypominają - numer tytułowy to jakiś żart (jeśli jeszcze raz usłyszę wyśpiewywane w nim w kółko trzy słowa, nie ręczę za siebie), a "Civilization" najlepiej wypada w wersji zremiksowanej, jako podkład pod telewizyjną reklamę odzieżowego giganta. Wydaje się zresztą, że "Audio, Video, Disco" to album głównie pod remiksy i mush-upy - samej płyty słucha się bez większych emocji, poszczególne piosenki nie mają w sobie wielkiego potencjału, ale można sobie wyobrazić, że niektóre z nich doczekają się rozbudowanych, bardziej tanecznych wersji. Pytanie tylko do Justice: co właściwie robili przez te cztery lata? Bo w tak długim czasie mogliby nagrać przynajmniej pięć podobnych krążków. Bez żartów.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: justice