Recenzja

18-03-2012-08:04:20

Estelle - "All of Me"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Miałem się już na Estelle śmiertelnie obrazić za to, że swój trzeci album przekładała od blisko półtora roku tak często, iż sam pogubiłem się w kolejnych terminach. Wiadomo bowiem, że im dłużej się czeka, tym oczekiwania rosną, ale następuje punkt krytyczny, po którym entuzjazm opada i chcemy już tylko po prostu dostać daną płytę, mieć to za sobą.

Focha jednak nie będzie, oficjalnie wycofuję się z tych głupich myśli. Okazuje się bowiem, że Estelle wcale nie oszukiwała deklarując, iż opóźnienia wynikają tylko z tego, że zwyczajnie chce oddać w ręce słuchaczy album kompletny, w pełni satysfakcjonujący tak ją, jak i nas. Dostaliśmy zestaw piętnastu kawałków, które jak najbardziej pasują do pomysłu Estelle na muzykę. Ma być hiphopowo, soulowo i popowo w jednym. Do zabawy, do relaksu i do przemyślenia. Z jednej strony nowocześnie, ale również ze smakiem, szacunkiem do korzeni czarnej muzyki. Co istotne, zaśpiewane rewelacyjnie i z niegłupimi tekstami. Słychać wyraźnie, że nie były one pisane na kolanie, tylko starannie, precyzyjnie wypracowane. Dzięki temu dostaliśmy chyba najlepszą dotąd solówkę Estelle. Z kilkoma hitami ("Break My Heart" z Rickiem Rossem to szlagier najczystszej wody), kilkoma miłymi przytulańcami i ogólnie bardzo miłym klimatem. Słychać co prawda, że album przygotowywano przede wszystkim na rynek amerykański, ale na szczęście nie przeniosło się to na jego rozmiękczenie, nie usłyszymy też bezdusznego R&B-dance znanego z ostatnich wydawnictw Kelis czy Kelly Rowland. Estelle jest sobą, ma swój pomysł na muzykę i można jej tylko przyklasnąć. Klasa!

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: estelle