Recenzja

09-04-2012-15:59:04

Florence And The Machine - "MTV Unplugged"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

W sumie się tego nie spodziewałam, ale Florence w wersji akustycznej wypada... średnio, by nie powiedzieć słabo.

Siłą muzyki panny Walch i jej The Machine są emocje. Potęgowane przez bogate, epickie aranżacje. Kiedy zamiast porywających dźwięków otrzymujemy cichutko plumkającą harfę, stonowany fortepian i dość nieśmiały chór gospel, niespodziewanie... znika magia. Na pierwszy plan wysunięty jest głos Flo. Angielka bez wątpienia potrafi nim operować, ale samym wokalem rzadko jednak umie chwycić za serce.

Nie powiem, piosenki Florence And The Machine w wersji unplugged są ładne. Dużo tu wspaniałych dźwięków. Jest coś urokliwego w skromnym "No Light No Light", coś urzekającego w organicznym "Drumming Song". Spodziewałam się jednak, że te utwory będą jeszcze bardziej przeszywające, natchnione, szczere niż w wersjach studyjnych. Że oszczędne aranżacje obnażą nowe emocje. Tymczasem mamy bardziej popis umiejętności, wokalną ekwilibrystkę, niż pasję. Nawet duet z Joshem Homme'em, który w teorii wydaje się pomysłem doskonałym, okazuje się po prostu sympatycznym country.

Może miałam zbyt duże oczekiwania, może powinnam nieco łagodniej ocenić ten materiał, parafrazując jednak klasyka... jak to ma mnie zachwycać, kiedy mnie nie zachwyca.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!