Recenzja

12-01-2014-03:17:03

bEEdEEgEE - "SUM/ONE"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Eklektyzm nie zawsze jest zaletą, czego dowodem longplay projektu bEEdEEgEE.

"Na początek proponuję zamknąć oczy" - takimi słowami zaczyna się album "SUM/ONE". Takie też słowa, przynajmniej w moim rozumieniu, stanowią zapowiedź niesamowitej przygody, zwiastują wyprawę w nieznane. Nic z tych rzeczy. To raczej z rzadka ekscytująca wycieczka po wyboistej drodze, choć, z kilkoma przyjemnymi momentami i od czasu do czasu wciągającym krajobrazem za szybą.

Krótko mówiąc, płyta jest rozchwiana, nierówna, bałaganiarska, czasem denerwująco rozstrzelona stylistycznie, chwilami też boleśnie banalna (tendencyjnie wykorzystane balearskie, klimaty), ma jednak kilka dobrych fragmentów. Zdecydowanie dotyczy to bardziej ambitnych numerów, gdzie mamy zabawę dźwiękami, muzyczne puzzle i labirynty ("Overlook", "Bricks"). Słabiej wypadają już piosenkowe kawałki, gdzie ma być zgrabna, ładna melodia do tańca. I jest, z tym, że mocno nijaka, zupełnie nieporywająca ("Flowers", "Empty Vases"). Czasem pomagają goście, np. Alexis Tylor, dzięki któremu kryjący się za bEEdEEgEE Brian DeGraw nieco zbliża się do Hot Chip.

"SUM/ONE" wydaje się najlepszą propozycją dla fanów gry "Jaka to melodia?" i zabawy w odgadywania, skąd czerpie DeGraw. Czerpie bowiem pełnymi garściami z najróżniejszych klubowych gatunków oraz popowo-alternatywnych patentów, tworząc coś w rodzaju elektronicznego bigosu. Za mało dodaje od siebie, nie bardzo wie, jak z mimo wszystko dobrych elementów stworzyć coś wyjątkowego. Przeciętnego słuchacza niewiele zachęci, by sięgnął po płytę raz jeszcze.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: beedeegee