Recenzja

15-01-2015-23:01:03

Mark Ronson - "Uptown Special"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Jeśli choć trochę lubicie staromodny soul, funk i R&B, a na brzmienie słowa Motown serce bije wam szybciej, "Uptown Special" to płyta, która nie opuści Waszego odtwarzacza przez długi czas.

Mark Ronson wręcz bezczelnie czerpie z dorobku artystów sceny funk i disco lat 70. i 80. Na tyle bezczelnie, że jednego z nich po prostu poprosił o pomoc. Kto raz w życiu słyszał na przykład "Isn't She Lovely", z miejsca rozpozna harmonijkę Steviego Wondera w "Uptown's First Finale" oraz "Crack in the Pearl, Pt. II".

Blisko 65-letni Wonder na pewno jest formalnie największą gwiazdą w zestawie, ale niekoniecznie najbardziej błyszczy (choć zarzucić mu nic nie można). Świetnie z radosnym funkiem poradził sobie Bruno Mars w przebojowym, skocznym singlu "Uptown Funk", Keyone Starr kilka dekad temu byłaby niezłą konkurencją dla Chaka Khan czy Womack & Womack, co udowadnia w piosence "I Can't Lose", której refrenu po prostu nie można pozbyć się z głowy. Kto woli nieco ostrzejsze, rockowe brzmienia zachwyci się kosmicznym, bulgoczącym "Daffodils" z udziałem Kevina Parkera czy "In Case of Fire" z Jeffem Bhaskerem, gdzie lekko glamowa gitara brzmi jak w starych hitach Davida Bowiego. Prawdziwy oldschool zapewnia jednak hiphopowy Mystikal, którego zachrypnięty, drapieżny wokal Ronson otoczył żeńskimi chórkami i wrzeszczącymi dęciakami.

"Uptown Special" to świetne popowe piosenki o bogatym, kolorowym, migoczącym brzmieniu. Świeże, seksowne, pulsujące i po prostu bardzo miłe w odbiorze.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!