Recenzja

13-06-2016-19:55:14

Tom Odell - "Wrong Crowd"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Tom Odell chyba nałykał się sporo witamin, bo wrócił pełen świeżej energii.

Fani Anglika mogą mieć drobne problemy z rozpoznaniem swego ulubieńca na albumie "Wrong Crowd". Nowe piosenki artysty są nierzadko żywiołowe i pogodne, czy wręcz wesołe. Rytmiczne, dynamiczne, stadionowe. Więcej tu rockowych, gitarowych elementów oraz soulowego uniesienia. W utworach Odella nadal wyczuwalna jest melancholia, ale jest też mnóstwo energii i różnorodnego brzmienia.

"Magnetised" to rozskakany, festiwalowy pewniak, "Cocrete", choć nie tak nabuzowany, bardziej stonowany za to pięknie zdobiony chórami też idealnie nadaje się na duże sceny i przypomina dokonania Mumford & Sons. Witalne "Silhouette" i "Here I Am" z refrenem rodem z najlepszych pop-rockowych klasyków to po prostu uniwersalne hity. Ślicznie wypada ponadto rozświetlone "Sparrow" z fanatycznymi wokalnymi harmoniami i bogatą produkcją. Odell prezentuje też jeszcze jedno nieznane, rockowo-dramatyczne oblicze. Numer "Daddy" z głośnymi, przesterowanymi gitarami, drapieżnością, hałasem i pełnym pasji śpiewem przypomina dokonania Muse.

"Wrong Crowd" to niemal modelowa druga płyta. 25-latek udowadnia, że nie jest tylko chłopcem od smutnych piosenek z ładnym głosem. Wciąż potrafi nagrywać urokliwe skromne ballady ("Somehow"), ale znakomicie się czuje też w innym repertuarze. Druga płyta muzyka jest różnorodna, kolorowa, pełna organicznych dźwięków, świetnych melodii i znacznie potężniejsza. Materiał już nie do klubów, ale do grania dla tłumów.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: tom odell