Recenzja

14-03-2011-22:07:31

Interpol - "Interpol"

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

Nie wiem, jak wielka jest zasługa posępnej aury, ale nowa płyta Interpol w tak szarych okolicznościach brzmi po prostu wspaniale.

Muzycy, przynajmniej niektórzy, zapowiadali, że ich czwarty longplay przypominać będzie debiut. Zazwyczaj nie biorę sobie do serca przedpremierowych deklaracji, ale - nie powiem - tym razem po cichu, bardzo liczyłam, że nie kłamią. Longplay "Turn on the Bright Lights" zachwycał chłodną melancholią, smutkiem przelewającym się przez metaliczne dźwięki i przejmującym głosem Paula Banksa. To wszystko ponownie mamy na najnowszej płycie. Nie tak surowe, nie aż tak magiczne, ale w duchu tego, za co pokochaliśmy tę grupę.

Artystom na pewno posłużyło odejście z dużej wytwórni, bo produkcja "Interpol" jest zdecydowanie bardziej oszczędna, stonowana. Owszem, zamiłowanie do smyków i różnych elektronicznych smaczków im zostało, ale nowe nagrania (w odróżnieniu od tych z "Our Love to Admire") nie kojarzą się już pędzącym ku stadionom Coldplay. Oczywiście, obok wszystkich delikatnych, tęsknych dźwięków wciąż szaleją pełne żaru gitary.

Deszcz za oknem i pozbawione patosu brzmienie nic by jednak nie zdziałały, gdyby zespół nie napisał ładnych, urzekających, pełnych emocji kompozycji, a do takich bez wątpienia zaliczają się "Success", "Summer Well", "Barricade" czy "Try It On".

Jest jednak jedna rzecz, która zasadniczo różni debiut od "Interpol" - o nowej płycie nikt już nie powie, że przypomina Joy Division, tylko dawny Interpol.

Podziel się na facebooku! Tweetnij!

TAGI: interpol